Może nie powinnam się wychylać, bo jestem tu nowa, ale chyba się nie powstrzymam ;) Temat nurtuje mnie od jakiegoś czasu a przytoczone tutaj argumenty jakoś nie trafiły do mnie jednak. Zaznaczam, że Bazylek korzysta z kuwety, ale ostatnio zaczęłam rozważać to trochę nienaturalne przyznam rozwiązanie. Wydaje mi się praktyczne dla kotów niewychodzących, nieprzynoszących bakterii "z zewnątrz". To też zresztą jest nienaturalne, żeby kot nie wychodził na zewnątrz, sporo jest "nienaturalności" w dzisiejszym hodowaniu kotów w domu... Pozwolicie, że podzielę się moimi przemyśleniami:
1. Dlaczego niby nie można obserwować odchodów wpadających do ubikacji? Czy w przypadku człowieka (np. dziecka) aby kontrolować stan zdrowia konieczne jest kuwetowanie?
2. W sprawie higieny mam odczucia zupełnie odwrotne od przytoczonych... Wg mnie maczanie nóżek w odchodach, jak to ma miejsce w kuwecie, jest dużo bardziej niehigieniczne. Bardzo bliski jest kontakt kotka z własnymi odchodami w czasie zakopywania, a żwirek po powiedzmy tygodniu, też ultraczysty nie jest, więc... Łaputki niestety przy korzystaniu z kuwety do całowania się nie nadają...
O higienie podczas rozwolnienia nie wspominam nawet...
3. Czy wiecie na pewno, że Wasze futerka i tak nie mają kontaktu z kibelkiem? Ja przyznam, że nie mam specjalnego wpływu, gdzie chadza mój kotek, on wskakuje i łazi gdzie chce i nieraz go widziałam w tamtych rejonach... Zwłaszcza że kuweta jest w tym samym pomieszczeniu. W kontekście chadzania kota wszędzie, niestety niehigieniczne wydaje mi się korzystanie ze wspólnego łóżka, całowanie itp. Zwłaszcza śledząc poczynania kota w kuwecie, gdzie ma BEZPOŚREDNI kontakt z odchodami i wynosi bakterie praktycznie na wszystkich łapkach. A potem hop do łóżeczka, najlepiej na podusie, czy to jest higieniczne? Dla mojej wyobraźni jednak taki kibelek, stale utrzymywany w czystości, to chyba jednak mniejsze "zło"... Dodam, że sama jestem całującą i "łóżeczkową" właścicielką i mimo świadomości, że nie powinnam, nie potrafię się powstrzymać
4. W kwestii samego korzystania z wc, przyznam, że nie mam wiedzy nt. czym kot mógłby zarazić osobę korzystającego z tego samego kibelka. Tutaj trzeba by sięgnąć do wiedzy medycznej. Z zaznaczeniem jednak, że kot odrobaczony, zaszczepiony i niewychodzący.
Nie twierdzę, że pomysł z wc jest idealny, bez zastrzeżeń i bez wad. Wiem, że komfort kotka, który lubi zakopywać, będzie zachwiany, przynajmniej do czasu aż się przyzwyczai. Ale skoro przyzwyczaił się do niewychodzenia na zewnątrz, kastracji, przetworzonego jedzenia, to może korzystanie z wc to tylko kolejny krok w dostosowaniu do współczesnej roli towarzysza człowieka...? Nie mogę powiedzieć, że już sama jestem przekonana do nowego rozwiązania, chyba na razie się obawiam. Liczę na więcej kontrargumentów, może komuś się uda mi wybić z głowy ten pomysł?
Pozdrawiam i korzystając z okazji życzę wszystkim kociarzom Wesołych Świąt!