Miot F - Borgia i GIC Creme Bellucci vom Wernerwald*D
- destiny
- Hodowca
- Posty: 121
- Rejestracja: 30 lis 2008, 23:32
- Hodowla: DESTY*PL
- Płeć: kobieta
- Skąd: Oleśnica
- Kontakt:
- Jo`Ann
- Posty: 108
- Rejestracja: 24 lis 2008, 09:43
Fado bidulko, Ty to masz normalnie ciągle pod górkę z tą DUŻĄ
Powiem Ci, że to tak pewnie jeszcze z miesiąc potrwa, no..może krócej - jak już zaczniesz wyglądać jak gęś, albo jak taki Jaś, no wiesz od takiej Małgosi - poproś MNIEJSZĄ to Ci poczyta o nich...no więc jak już tak będziesz wyglądał to ona odpuści i uzna, że sam o siebie zadbasz. Ale...czy aby na pewno tego chcesz ? Przecież to tak miło jak ona się Tobą zajmuje, prawda ? Bo to znaczy, że Cię KOCHA <serce>
Pisz do nas często Fado!
Powiem Ci, że to tak pewnie jeszcze z miesiąc potrwa, no..może krócej - jak już zaczniesz wyglądać jak gęś, albo jak taki Jaś, no wiesz od takiej Małgosi - poproś MNIEJSZĄ to Ci poczyta o nich...no więc jak już tak będziesz wyglądał to ona odpuści i uzna, że sam o siebie zadbasz. Ale...czy aby na pewno tego chcesz ? Przecież to tak miło jak ona się Tobą zajmuje, prawda ? Bo to znaczy, że Cię KOCHA <serce>
Pisz do nas często Fado!
- destiny
- Hodowca
- Posty: 121
- Rejestracja: 30 lis 2008, 23:32
- Hodowla: DESTY*PL
- Płeć: kobieta
- Skąd: Oleśnica
- Kontakt:
- bajewka
- Hodowca
- Posty: 689
- Rejestracja: 23 lis 2008, 22:22
- Hodowla: Bajbri*Pl
- Płeć: i
- Skąd: Zielona Góra
- Kontakt:
- barbaros20
- Posty: 10
- Rejestracja: 02 gru 2008, 13:01
- Mago
- Super Admin
- Posty: 4597
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:28
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Warszawa
- Kontakt:
- destiny
- Hodowca
- Posty: 121
- Rejestracja: 30 lis 2008, 23:32
- Hodowla: DESTY*PL
- Płeć: kobieta
- Skąd: Oleśnica
- Kontakt:
- ko_da1
- Posty: 141
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:12
- Kontakt:
Dorotko pstrykaj, potem wklejaj i pisz jak najczęsciej <roll> te opowiadania są poprostu rewelacyjne <klaszcze>
Jak tam ranka na brzusiu ? ja znam i moge bardzo polecić na trudne rany Pana Vexal (jak nie pokręciłam nazwy ale jak co dopytam ) to taka wazelina którą sie smaruje lub nawet wpycha do rany nie szczypi, nie piecze, dla odczuć jest zupełnie obojetna a działa wspaniale , oczyszcza ranę i przyspiesza ziarninowanie , nie raz ratowała moim futrom "skóre" szczegolnie właśnie przy problemach pooperacyjnych :-P
Kremik rośnie wspaniale i jest najpiękniejszym ciachem jakie widziałam <serce> <ok>
Jak tam ranka na brzusiu ? ja znam i moge bardzo polecić na trudne rany Pana Vexal (jak nie pokręciłam nazwy ale jak co dopytam ) to taka wazelina którą sie smaruje lub nawet wpycha do rany nie szczypi, nie piecze, dla odczuć jest zupełnie obojetna a działa wspaniale , oczyszcza ranę i przyspiesza ziarninowanie , nie raz ratowała moim futrom "skóre" szczegolnie właśnie przy problemach pooperacyjnych :-P
Kremik rośnie wspaniale i jest najpiękniejszym ciachem jakie widziałam <serce> <ok>
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Meldujemy się jak co niedzielę
Fado skończył dziś 6 tygodni. Nie byłby sobą, gdyby nie sprawiał kłopotów, ale z tym w końcu przyszedł na świat Trochę zatrzymał się z przyrostem, waży dziś 770 gramów, to nie jest źle, ale z jedzeniem mamy duży problem.
Znów bawimy się w gęś. Po dwóch dniach ochoczej konsumpcji wołowinki i zdecydowanej odmowie chrupkom, postanowiłam zdusić ten bunt w zarodku. Wołowinka czeka w zamrażarce na lepsze czasy. Mleka nie ma od wczoraj, tzn. nie ma butelki. Chrupki zalane mlekiem, sposób, który był doskonały w przypadku Diuny i błyskawicznie przestawił ją na suche, tutaj skończył się bardzo starannym odcedzeniem mleczka od reszty. Karmimy więc ręcznie.
Każda granulka podawana jest do pyszczka. Maluch na początku się buntował, potem zgłodniał, potem stwierdził, że to jadalne. Niesamowite jest to, że on ciągle nie odrywa jedzenia od nas. Nie muszę już mu wkładać chrupek ani rozwierać pyszczka. Podtykam pod nos i on sam je zbiera. Ale musi być podane palcami, próbuje ciągle przy okazji te moje palce ssać, że może coś się uda przy okazji wyciągnąć. Przybiera, może nie tak spektakularnie jak na mięsie, ale nie będzie mięsa bez suchego, howgh. Podzieliłam dzienną rację na posiłki i przez cały dzień , już właściwie drugi, bo cała operacja zaczęła się wczoraj rano, idzie nam bardzo dobrze, z karmienia na karmienie lepiej. Już nawet z dłoni próbuje zbierać. Ale najlepiej, jak podaję palcami
Za suchym pojawił się kolejny problem, woda. Wszystko oczywiście cały czas stoi w kojcu, ale nie widziałam, żeby Fado pił. Najpierw więc dałam na palcu do zlizania po kropelce, palec coraz niżej, aż został w mioseczce, i kotek zaczął chłeptać. Co ciekawe, wołowinkę je samodzielnie z talerzyka. Mleko pije samodzielnie, chłepcze jak złoto. Wszystkiego nowego trzeba go nauczyć, i nic nie daje przykład Borgii - ważne jest to, co MY pokażemy. Co znaczy wychowanie na rękach i wykarmienie smoczkiem!
Z włochatą już bawią się coraz ładniej, jej skoki już go tak nie przerażają, i nawet załapał, o co w tym wszystkim chodzi, i próbuje ja gonioć Obydwoje z Borgią zawojowali mnie już całkowicie.
Powoli głowa zaczyna dorastać do Yodowych uszu, prążków mamy coraz więcej, zobaczymy, czy zostaną, czy choć trochę zanikną. Na to jest jeszcze sporo czasu.
Sierść króciutka, chciałabym więcej podszerstka, ale tutaj nie mam prawa marudzić, bo w domu ciepło, i Borgia też ma marne futro. To, co jest, jest krótkie i sterczące, nie kładzie się. Miękkie (no ale czego się tu spodziewać po moich kotach z lipnymi sierściami! ). Jak przyjdzie wiosna i otworzę okna, zobaczymy, jakie futerko się zrobi.
Oczy wyglądają śmiesznie, trudno jeszcze powiedzieć, jak się wybarwią - tutaj trzeba poczekać.
Poza tymi wszystkimi szczegółami jest prześliczny i przekochany, trudno nam nie doprowadzać do pewnego opóźnienia w jego rozwoju, zamiast pozwolić mu biegać i się wspinać, ciągle go nosimy i miętosimy. Gryzie nas w brodę (o to najfajniejsze!), jest bardzo delikatny, szybko się zorientował, że jak płakaliśmy, to było za mocno.
Taki szkrab kochany.
Fado skończył dziś 6 tygodni. Nie byłby sobą, gdyby nie sprawiał kłopotów, ale z tym w końcu przyszedł na świat Trochę zatrzymał się z przyrostem, waży dziś 770 gramów, to nie jest źle, ale z jedzeniem mamy duży problem.
Znów bawimy się w gęś. Po dwóch dniach ochoczej konsumpcji wołowinki i zdecydowanej odmowie chrupkom, postanowiłam zdusić ten bunt w zarodku. Wołowinka czeka w zamrażarce na lepsze czasy. Mleka nie ma od wczoraj, tzn. nie ma butelki. Chrupki zalane mlekiem, sposób, który był doskonały w przypadku Diuny i błyskawicznie przestawił ją na suche, tutaj skończył się bardzo starannym odcedzeniem mleczka od reszty. Karmimy więc ręcznie.
Każda granulka podawana jest do pyszczka. Maluch na początku się buntował, potem zgłodniał, potem stwierdził, że to jadalne. Niesamowite jest to, że on ciągle nie odrywa jedzenia od nas. Nie muszę już mu wkładać chrupek ani rozwierać pyszczka. Podtykam pod nos i on sam je zbiera. Ale musi być podane palcami, próbuje ciągle przy okazji te moje palce ssać, że może coś się uda przy okazji wyciągnąć. Przybiera, może nie tak spektakularnie jak na mięsie, ale nie będzie mięsa bez suchego, howgh. Podzieliłam dzienną rację na posiłki i przez cały dzień , już właściwie drugi, bo cała operacja zaczęła się wczoraj rano, idzie nam bardzo dobrze, z karmienia na karmienie lepiej. Już nawet z dłoni próbuje zbierać. Ale najlepiej, jak podaję palcami
Za suchym pojawił się kolejny problem, woda. Wszystko oczywiście cały czas stoi w kojcu, ale nie widziałam, żeby Fado pił. Najpierw więc dałam na palcu do zlizania po kropelce, palec coraz niżej, aż został w mioseczce, i kotek zaczął chłeptać. Co ciekawe, wołowinkę je samodzielnie z talerzyka. Mleko pije samodzielnie, chłepcze jak złoto. Wszystkiego nowego trzeba go nauczyć, i nic nie daje przykład Borgii - ważne jest to, co MY pokażemy. Co znaczy wychowanie na rękach i wykarmienie smoczkiem!
Z włochatą już bawią się coraz ładniej, jej skoki już go tak nie przerażają, i nawet załapał, o co w tym wszystkim chodzi, i próbuje ja gonioć Obydwoje z Borgią zawojowali mnie już całkowicie.
Powoli głowa zaczyna dorastać do Yodowych uszu, prążków mamy coraz więcej, zobaczymy, czy zostaną, czy choć trochę zanikną. Na to jest jeszcze sporo czasu.
Sierść króciutka, chciałabym więcej podszerstka, ale tutaj nie mam prawa marudzić, bo w domu ciepło, i Borgia też ma marne futro. To, co jest, jest krótkie i sterczące, nie kładzie się. Miękkie (no ale czego się tu spodziewać po moich kotach z lipnymi sierściami! ). Jak przyjdzie wiosna i otworzę okna, zobaczymy, jakie futerko się zrobi.
Oczy wyglądają śmiesznie, trudno jeszcze powiedzieć, jak się wybarwią - tutaj trzeba poczekać.
Poza tymi wszystkimi szczegółami jest prześliczny i przekochany, trudno nam nie doprowadzać do pewnego opóźnienia w jego rozwoju, zamiast pozwolić mu biegać i się wspinać, ciągle go nosimy i miętosimy. Gryzie nas w brodę (o to najfajniejsze!), jest bardzo delikatny, szybko się zorientował, że jak płakaliśmy, to było za mocno.
Taki szkrab kochany.
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Ta właśnie maść ratuje Borgiową ranę. Smarujemy już od tygodnia, wszystko na tyle się oczyściło, że powoli zaczyna się od spodu zarastać, i obędzie się bez dodatkowego szycia. To wielka ulga! Maść rzeczywiście rewelacyjna, chociaż na drugi dzień po zastosowaniu byłam u lekarza przerażona, że rana kompletnie się otworzyła w tym felernym miejscu, ale okazało się, ze tak miało być. Teraz już z dnia na dzień lepiej, mam nadzieje, że za tydzień już wreszcie pozbędziemy się kubrakako_da1 pisze:Jak tam ranka na brzusiu ? ja znam i moge bardzo polecić na trudne rany Pana Vexal