Maluszek do przodu, przed chwilą ważyłam co prawda trochę to oszukane bo po jedzeniu, ale jak strawi... Mamy już 99, a jak się poruszył, to i 100 wyskoczyło. Na pierwszą dobę to bardzo ładny przybór, bo wczoraj wieczorem było ju nawet 87, więc jak zwykle się martwiłam. Jeśli nie popełnię żadnego błędu przy karmieniu, jeśli go nie zaleję, to będzie dobrze.
Teraz Borgia spędza sen z powiek. Dziś zapadł wyrok, antybiotyk, którego mały nie może jeść, provera na zatrzymanie laktacji, i ciasny kubrak. W tej chwili leży w porodówce i "karmi". Po dawce przeciwbólowych i przeciwzapalnych leków najwyraźniej poczuła się lepiej - wylizuje maluszka, i bardzo się stara. Niestety, karmienie nie tym razem.
Maluch skazany jest na nas, toaleta i karmienie, toaleta może nam odpadnie, bo Borgia zaczęła go wylizywać. Powinno być dobrze, tylko czasy dawne trzeba sobie przypomnieć, karmienie co dwie godziny, budzik w nocy, żeby nie przeoczyć
Kociaczek bardzo mi się podoba, jestem zaskoczona, że w ogóle nie ma duchów. Borgia ma ich sporo. Bródka takie jak lubię, jak u lwa. Ogon za długi... Uszy - trudno powiedzieć, na razie wydają mi się za duże. To tyle od strony technicznej. Z pozostałych stron - jest kochany, nie wiem, co mam zrobić... Zobaczymy, jak będzie rósł. Boję się, że skończy się jak z Napoleonką Kinus