Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia!
W ostatnich dniach nie działo się zbyt wiele, więc i nie mam specjalnie czego opowiadać. Pańcia pojechała na weekend do rodziców, więc zostałem ze starym. Jeśli jednak myślicie, że to był męski weekend pełen wrażeń, to mylicie się. Ojciec bardzo dużo pracował i musiałem mocno się postarać, aby zaktywizować go do zabawy.
Kiedy jednak nie reagował już nawet na moje pośrednie próby zainteresowania, jak np. zrzucanie suszarki pełnej ubrań na ziemię, drapanie kanapy, czy zabawę odkurzaczem, to musiałem zainicjować plan B. Opierał się on głównie na łapaniu za nogę i gryzieniu. W pewnym momencie wskoczyłem mu na kolana, ale ześlizgnąłem się. Próbując jednak utrzymać się na nogach starego wbiłem mocno pazury, lecz i tak zleciałem. Przez dłuższą chwilę jednak długo na tych wbitych pazurach się trzymałem.
Ojciec nie był wyrozumiały i to wręcz pogorszyło sytuację. Na szczęście dziś wraca pańcia.
W poprzednim wpisie obiecałem Wam opowiedzieć o drabinkach. Otóż, gdy rodziciele odcięli mnie od drapaków w sypialni, to musiałem poszukać alternatywnej formy uprawiania gimnastyki. Skoro mam już doświadczenie we wspinaczce, to nie mogłem lepiej trafić. We wszystkich oknach mamy zainstalowane, specjalnie dla mnie, drewniane drabinki. Wspinanie się po tych drabinkach to świetna sprawa. Rodziciele zauważyli, że ćwiczenia wychodzą mi bardzo dobrze, to od razu podnieśli poprzeczkę, i to dosłownie!
Podciągnęli wyżej drabinki, myśląc, że teraz ich nie sięgnę. O nie, moi kochani. Nie pozwalają mi jednak w pełni rozwijać nowego zainteresowania. Gdy podchodzę na kolejny trening, to natychmiast reagują. Krzyczą: to nie są żadne drabinki! To rolety! Uciekaj!
Ale przecież ja wiem lepiej.
Miłego tygodnia Moi Drodzy. Ładnych zdjęć z leniwego weekendu nie mam, ponieważ głównie spałem, tj. odpoczywałem.