Dzięki dziewczyny.
Do końca nie zdawałam sobie sprawy, że jego stan jest tak poważny - nie raczono mnie o tym poinformować <cenzura>
dopiero jak w agonii w nocy z nim przyjechałam do lecznicy to lekarka powiedziała że jego szanse są bliskie zeru - jednak nie potrafiłam go poddać eutanazji (choć jestem ZA eutanazją - ludzką też) zostawiłam go w szpitaliku pod tlenem, ale za 2 godz i tak odszedł.
Przynajmniej nie mam sobie nic do zarzucenia bo walczyłam o niego do końca.
Zostały mi 3 koty i aktualnie 1 tymczasowa 7 miesięczna koteczka z fundacji Jokot - do adopcji.