Dziś będzie krótka historia o tym, dlaczego koty muszą mieć wszystkiego więcej, a wyznacznikiem tego, że jest im to potrzebne, jest po prostu fakt, że tak jest, a nie to, że z nadmiarowych obiektów korzystają <mrgreen> To dla tych na przykład, którzy usuwają dodatkowe kuwety, bo ta druga większość czasu stoi pusta, albo jakiś drapak czy półkę, bo nie są zbytnio używane czy okupowane.
Wykładowcą jest dziś Brzydal, czyli Raya
, żeby wszystko było klarowne, zamieszczam zdjęcie kojca z przedwczoraj:
Już w poprzednich miotach Raya pokazała, że podobnie jak mama, na pierwszy okres wychowywania dzieci wybiera miejsce ciasne i ciemne, czyli budkę. Wiedząc o tym, od razu po porodzie odgrodziłam jej najwyższą tubę, żeby mogła zadomowić się w najniższej budce. Otoczyłam tubę płotkiem, żeby starsze kociaki nie wchodziły do niej i nie przeszkadzały, i tak Raya spędziła pierwszych kilka dni. Niższa tuba była w tym czasie w obrębie dużego kojca, i bawiły się w niej pozostałe kociaki.
Po 5 dniach usłyszałam znajomy pisk kociakowego protestu, i zobaczyłam Rayę przeskakującą płotek, i niosącą kociaka do niższej tuby, tej w obrębie kojca. Dobrze, pomyślałam, ja się z Wami zawsze godzę, chociaż dla mnie to beznadziejne miejsce, z tą hałastrą nad głową, ale nich Ci będzie, zlikwidowałam mini kojec, i pozwoliłam Rayi zostać w budce w tubie mniejszej, na środku kojca. Tę wysoką owinęłam tablicą z czasownikami nieregularnymi, żeby nie można się było na nią wspinać, i tak mieszkaliśmy przez tydzień.
Po tym czasie maluszki zaczęły wyglądać na świat, trzeba je było wypuścić, ale przecież nie na przestrzeń zajętą przez 7 biegających potworów, dwutygodniowe maluszki potrzebują swojej osobistej przestrzeni. To wtedy Bohdan dorobił mi dębowe elementy, wygrodziłam więc w obrębie tego standardowego kojca taki malutki, jaki robię zawsze dla maluszków, to ten widoczny na zdjęciu, w tym samym miejscu, na tym samym wielkim wiklinowym koszyku, żeby dzieci mogły już swobodnie oglądać świat. Ponieważ Raya bardzo nie lubi raptownych zmian, obok kosza postawiłam też tę mniejszą tubę, w której siedziała ostatni tydzień. Raya weszła do kosza, rozejrzała się, rozłożyła wygodnie, wreszcie nie musiała się kulić w ciasnej budce, nakarmiła towarzystwo.
I tak sobie mieszkali przez tydzień, jak widzicie na zdjęciu, maluszki drepcząc po koszu coraz sprawniej, wyglądając przez szybkę, patrząc na stado tupiących słoni na zewnątrz, zdobywając swoje pierwsze szczyty w postaci brzegów kosza.
ANI RAZU NIKT NIE WSZEDŁ DO BUDKI, ANI NAWET PRZEZ SEKUNDĘ RAYA DO NIEJ NIE ZAJRZAŁA. Ponieważ tuba zabierała przestrzeń, po tygodniu postanowiłam, że już wystarczająco dużo czasu minęło, wytaszczyłam ją z mini kojca z powrotem do większego kojca, a w jej miejsce postawiłam zabawki, kwiatek sprężynkowy, takie tam żłobkowe rzeczy, od których zaczynamy kocięcą edukację. Raya weszła, obejrzała wszystko, weszła do koszyka, wyciągnęła się wygodnie, nakarmiła towarzystwo. Myślę sobie, jest dobrze.
Po pół godzinie Brzydal wyszła do kojca zewnętrznego, i zaczęła zaglądać do budki w tubie, którą wystawiłam. Niedobrze, myślę sobie. Ale nic, pooglądała, podumała, wróciła do koszyka, wyciągnęła się wygodnie, nakarmiła towarzystwo. Fałszywy alarm, pomyślałam sobie, zasiadłam do komputera, zerkam znad ekranu, potwory biegają, Raya z maluchami leży. Nagle słyszę wrzask, patrzę, a Brzydal przeskakuje płotek, ledwo utrzymując w pysku liliową Maszę. Jedna Maszka mi wystarczyła, biorę tubę, wyrzucam zabawki, wstawiam ją z powrotem do mini kojca, klnąc na czym świat stoi, i wyzywając Brzydala jak się da. Jak tylko tuba stanęła, Brzydal ułożyła się wygodnie w koszu, nakarmiła towarzystwo, potem zasnęła. I tak do wczoraj, okupowali wszyscy kosz, dzieci coraz sprawniej po nim się turlają,
A BRZYDAL ANI RAZU NIE WESZŁA Z DZIEĆMI DO TEJ CHOLERNEJ BUDKI! Wczoraj był dzień poszerzania kojca, bo dzieci już ładnie drepczą, dostawiłam więc elementy, powiększając powierzchnię, powstawiałam z powrotem zabawki, ale tubę zostawiłam <lol>
Podkreślam, że ani razu, mając ją w zasięgu, Raya z budki nie skorzystała. Podobał jej się kosz, był wygodny, duży, wszystkie dziewczyny wychowują w nim dzieci na pewnym etapie, i wszystkie go uwielbiają. A jednak świadomość tej budki za plecami najwyraźniej była dla Brzydalowego poczucia bezpieczeństwa kluczowa. Pomyślcie o tym, zabierając "niepotrzebną", "nadmiarową" kuwetę, drapak bądź półkę.