Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
- asiak
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 14463
- Rejestracja: 27 kwie 2012, 11:28
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Margitko, odezwij się
- Kasik
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5350
- Rejestracja: 24 lip 2013, 22:49
- Płeć: kobieta
- Skąd: Szczecin
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
No właśnie Margitko, chociaż napisz, czy wsio u Was OK?
- margita
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5567
- Rejestracja: 17 lut 2012, 14:04
- Płeć: kobieta
- Skąd: zachodniopomorskie
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Sama nie wiem jak zacząć ...
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ...
Na wstępie ... żyjemy ... w tym samym składzie i wszystko u nas OK
Stęskniłam się za Wami bardzo ... bardzo ...
Ciekawa jestem co u Was? czy coś się zmieniło? czy o czymś nie wiem?
Mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze ...
A teraz krótko o nas ...
No cóż ... jak wiecie od dwóch lat żyjemy z cukrzycą u Bronusia ... niestety cukrzyca nie odpuszcza i cały czas z nami jest ...
Ale dajemy radę, chociaż rytm codzienny (posiłki na czas, w odpowiedniej ilości, podawanie insuliny) troszkę męczy na dłuższą metę, ale wchodzi w krew i staje się naturalnym obowiązkiem ... jestem bardzo uwiązana ale sobie radzę ...
Po dwóch latach udało mi się w końcu wyjechać na wakacje ... na całe 10 dni !!!!!!!!!!!! hurrrrrra ... nawet nie wiecie jak się cieszyłam tymi wakacjami ... nowe siły we mnie wstąpiły, nowa radość, nowy uśmiech itd ... oj ... było mi to potrzebne ...
Udało mi się przyuczyć mojego synusia do opieki nad Broniem. Wziął urlop, przyjechał do mamuni i zaopiekował się kotuchami w pełnym zakresie.
Zastrzyki, posiłki na czas + masa witaminek. Dał radę i to rewelacyjnie ...
A teraz troszkę się usprawiedliwię dlaczego się nie odzywałam ...
Równy rok po odkryciu cukrzycy czyli dokładnie rok temu spadła na nas następna zła wiadomość ...
Teraz już mogę o tym pisać, ale było ciężko ...
Pewnego dnia głaszcząc Bronusia wyczułam gulkę pod bródką, na dolnej szczęce ... przestraszyłam się ...
Łudziłam się, że to od ząbków ... szybko udałam się do Vetki ... obejrzała, pomacała i stwierdziła, że faktycznie to od ząbka ... wyrwaliśmy dolny kieł, antybiotyk i do kontroli ...
Niestety gulka nie zniknęła ... Decyzja o RTG ... No i wstępna diagnoza która dosłownie wbiła mnie w ziemię ...
Nowotwór kości ... no i bardzo złe rokowania ... od 3 do 5 miesięcy ...
Nie chcę nawet sobie przypominać mojej reakcji, łez, nieprzespanych nocy i rozpaczliwego szukania pomocy po całej Polsce ...
Wszystkie diagnozy najlepszych kocich onkologów były zgodne ... nowotwór i tylko leczenie paliatywne ...
Nikt przecież nie będzie się decydował na usunięcie kotu szczęki w 3/4 ... a na pewno nie ja ...
Jedna jedyna pani doktor (nie onkolog) powiedziała, że jest szansa że to nie rak, że może jakiś kostniak, poradziła sposób leczenia.
Moja wetka oczywiście na to poszła, choć na cud nie liczyliśmy ...
Dodatkowo zdecydowałyśmy się na leki wzmacniające neurologicznie (bo i tu pokazały się problemy) , opóźniające rozwój komórek rakowych itp, itd ...
Niestety gulka nie zniknęła, ale i też nie powiększyła się ... a diagnoza była że wzrost będzie błyskawiczny ... po cichu oswajałam się z myślą, że do maja pewnie Bronusia z nami nie będzie ...
Ale uparcie podawałam wszystkie leki, chodziliśmy na kontrole ... i po ciągłej panice, łzach, codziennych sprawdzaniach bródki - zaczęłam się uspokajać, wracać pomalutku do poprzedniego rytmu życia, przestawać tak obsesyjnie o tym myśleć i o tym czytać, czytać, czytać ...
Maj minął, wakacje minęły ... odpuściłam ... troszkę odetchnęłam i zdecydowałam się na zostawienie Bronusia w dobrych synusiowych rękach i w końcu odpoczęłam ... wyjechaliśmy na wakacje z drugim synusiem i jego rodzinką ...
Bronuś tęsknił, ale wszystko było dobrze i jest Może śpimy na bombie, ale póki co jest dobrze ... nic się nie dzieje ...
Wiadomość o tej bródce zbiegła się z urodzinami mojego wnusia Leonka ... więc płacz był przeplatany radością ... dzieciaki mnie pocieszały a Leonek tyle dawał radości ... Asiak doskonale wie o czym piszę ... Leon ma już 10 miesięcy, a wakacje z nim były cudowne
Nie chcę pisać więcej bo Was zanudzę ...
Najważniejsze, że teraz jest już OK ... cukrzyca czy podawanie leków to nie problem a co przyniesie przyszłość ... czas pokaże ...
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo mocno i piszcie co u Was chociaż w skrócie ... bo ja w życiu po takiej przerwie wszystkiego nie ogarnę ...
buziaków milion
ze zdjęciami może być problem bo już zapomniałam jak się to robi ....
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ...
Na wstępie ... żyjemy ... w tym samym składzie i wszystko u nas OK
Stęskniłam się za Wami bardzo ... bardzo ...
Ciekawa jestem co u Was? czy coś się zmieniło? czy o czymś nie wiem?
Mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze ...
A teraz krótko o nas ...
No cóż ... jak wiecie od dwóch lat żyjemy z cukrzycą u Bronusia ... niestety cukrzyca nie odpuszcza i cały czas z nami jest ...
Ale dajemy radę, chociaż rytm codzienny (posiłki na czas, w odpowiedniej ilości, podawanie insuliny) troszkę męczy na dłuższą metę, ale wchodzi w krew i staje się naturalnym obowiązkiem ... jestem bardzo uwiązana ale sobie radzę ...
Po dwóch latach udało mi się w końcu wyjechać na wakacje ... na całe 10 dni !!!!!!!!!!!! hurrrrrra ... nawet nie wiecie jak się cieszyłam tymi wakacjami ... nowe siły we mnie wstąpiły, nowa radość, nowy uśmiech itd ... oj ... było mi to potrzebne ...
Udało mi się przyuczyć mojego synusia do opieki nad Broniem. Wziął urlop, przyjechał do mamuni i zaopiekował się kotuchami w pełnym zakresie.
Zastrzyki, posiłki na czas + masa witaminek. Dał radę i to rewelacyjnie ...
A teraz troszkę się usprawiedliwię dlaczego się nie odzywałam ...
Równy rok po odkryciu cukrzycy czyli dokładnie rok temu spadła na nas następna zła wiadomość ...
Teraz już mogę o tym pisać, ale było ciężko ...
Pewnego dnia głaszcząc Bronusia wyczułam gulkę pod bródką, na dolnej szczęce ... przestraszyłam się ...
Łudziłam się, że to od ząbków ... szybko udałam się do Vetki ... obejrzała, pomacała i stwierdziła, że faktycznie to od ząbka ... wyrwaliśmy dolny kieł, antybiotyk i do kontroli ...
Niestety gulka nie zniknęła ... Decyzja o RTG ... No i wstępna diagnoza która dosłownie wbiła mnie w ziemię ...
Nowotwór kości ... no i bardzo złe rokowania ... od 3 do 5 miesięcy ...
Nie chcę nawet sobie przypominać mojej reakcji, łez, nieprzespanych nocy i rozpaczliwego szukania pomocy po całej Polsce ...
Wszystkie diagnozy najlepszych kocich onkologów były zgodne ... nowotwór i tylko leczenie paliatywne ...
Nikt przecież nie będzie się decydował na usunięcie kotu szczęki w 3/4 ... a na pewno nie ja ...
Jedna jedyna pani doktor (nie onkolog) powiedziała, że jest szansa że to nie rak, że może jakiś kostniak, poradziła sposób leczenia.
Moja wetka oczywiście na to poszła, choć na cud nie liczyliśmy ...
Dodatkowo zdecydowałyśmy się na leki wzmacniające neurologicznie (bo i tu pokazały się problemy) , opóźniające rozwój komórek rakowych itp, itd ...
Niestety gulka nie zniknęła, ale i też nie powiększyła się ... a diagnoza była że wzrost będzie błyskawiczny ... po cichu oswajałam się z myślą, że do maja pewnie Bronusia z nami nie będzie ...
Ale uparcie podawałam wszystkie leki, chodziliśmy na kontrole ... i po ciągłej panice, łzach, codziennych sprawdzaniach bródki - zaczęłam się uspokajać, wracać pomalutku do poprzedniego rytmu życia, przestawać tak obsesyjnie o tym myśleć i o tym czytać, czytać, czytać ...
Maj minął, wakacje minęły ... odpuściłam ... troszkę odetchnęłam i zdecydowałam się na zostawienie Bronusia w dobrych synusiowych rękach i w końcu odpoczęłam ... wyjechaliśmy na wakacje z drugim synusiem i jego rodzinką ...
Bronuś tęsknił, ale wszystko było dobrze i jest Może śpimy na bombie, ale póki co jest dobrze ... nic się nie dzieje ...
Wiadomość o tej bródce zbiegła się z urodzinami mojego wnusia Leonka ... więc płacz był przeplatany radością ... dzieciaki mnie pocieszały a Leonek tyle dawał radości ... Asiak doskonale wie o czym piszę ... Leon ma już 10 miesięcy, a wakacje z nim były cudowne
Nie chcę pisać więcej bo Was zanudzę ...
Najważniejsze, że teraz jest już OK ... cukrzyca czy podawanie leków to nie problem a co przyniesie przyszłość ... czas pokaże ...
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo mocno i piszcie co u Was chociaż w skrócie ... bo ja w życiu po takiej przerwie wszystkiego nie ogarnę ...
buziaków milion
ze zdjęciami może być problem bo już zapomniałam jak się to robi ....
- asiak
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 14463
- Rejestracja: 27 kwie 2012, 11:28
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Po pierwsze bardzo się cieszę, że się odezwałaś
Co ja czytam o Bronusiu mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i za to trzymam ogromne kciuki
Wymiziaj futerka od cioci Asi
Ps. U nas wszystko po staremu
Co ja czytam o Bronusiu mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i za to trzymam ogromne kciuki
Wymiziaj futerka od cioci Asi
Ps. U nas wszystko po staremu
- asiak
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 14463
- Rejestracja: 27 kwie 2012, 11:28
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Po pierwsze bardzo się cieszę, że się odezwałaś
Co ja czytam o Bronusiu mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i za to trzymam ogromne kciuki
Wymiziaj futerka od cioci Asi
Ps. U nas wszystko po staremu
Co ja czytam o Bronusiu mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy i za to trzymam ogromne kciuki
Wymiziaj futerka od cioci Asi
Ps. U nas wszystko po staremu
- yamaha
- Genius Loci
- Posty: 23442
- Rejestracja: 01 maja 2012, 14:02
- Płeć: F
- Skąd: France
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
O rany, kogo ja widze ?
Margitko, jak cudnie znow Cie "czytac"
Ojojojojoj, no oc to sie tam przypaletalo Bronusiowi mojemu najslodszemu ?
SIO wszystkie klopoty, SIO !
i WITAJ Z POWROTEM
(sporo zmian na forum, niestety, paru "starych super forumowiczow" juz tu nie zaglada Ale sa tez nowi )
Margitko, jak cudnie znow Cie "czytac"
Ojojojojoj, no oc to sie tam przypaletalo Bronusiowi mojemu najslodszemu ?
SIO wszystkie klopoty, SIO !
i WITAJ Z POWROTEM
(sporo zmian na forum, niestety, paru "starych super forumowiczow" juz tu nie zaglada Ale sa tez nowi )
- margita
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5567
- Rejestracja: 17 lut 2012, 14:04
- Płeć: kobieta
- Skąd: zachodniopomorskie
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Cieszę się, że u Was bez zmian
muszę sobie trochę poprzypominać ... zwłaszcza jak zdjęcia wrzucać ... bo już troszkę zapomniałam i nie wiem czy coś się zmieniło ...
jak opanuję to wrzucę fotki Bronia, Izarki i Leona
buziaki
muszę sobie trochę poprzypominać ... zwłaszcza jak zdjęcia wrzucać ... bo już troszkę zapomniałam i nie wiem czy coś się zmieniło ...
jak opanuję to wrzucę fotki Bronia, Izarki i Leona
buziaki
- Mago
- Super Admin
- Posty: 4597
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:28
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Warszawa
- Kontakt:
- Sonia
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 16876
- Rejestracja: 11 mar 2010, 09:51
- Płeć: K
- Skąd: Orzesze
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Margitko cieszę się, że się pojawiłaś
Współczuję bardzo tych wszystkich strasznych przeżyć, ale mam nadzieję, że to się zatrzymało i Bronuś będzie jeszcze długo, długo z Wami Trzymam mocno kciuki za to
Wyściskaj ode mnie oba futerka i wymiziaj tak, jak lubią najbardziej
Współczuję bardzo tych wszystkich strasznych przeżyć, ale mam nadzieję, że to się zatrzymało i Bronuś będzie jeszcze długo, długo z Wami Trzymam mocno kciuki za to
Wyściskaj ode mnie oba futerka i wymiziaj tak, jak lubią najbardziej
- jasminka
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 3011
- Rejestracja: 28 sty 2010, 10:00
- Płeć: kobieta
- Skąd: Śląsk
Re: Mój Brono i nasza Izar od Tymabri*PL
Witaj u nas zmiany synuś się ożenił ,wyprowadził teraz ''młodzi'' są w trakcie budowy domku ,kotki raz lepiej raz gorzej ,opanowaliśmy sytuację z Misią to Loli się pogorszyło ,Leonek nasz łysol rozrabia jak zawsze ,gratulacje dla babci trzymam kciuki za Bronusia