madziulam2 pisze:komary też nie wlatują??
przez cały rok był jeden, jakiś miesiąc temu. zaczaił się w sypialni, gdzieś przy łóżku, ok 1 w nocy.ale zapomniał ze w tym domu jest kot...że jest pillow... <mrgreen>
po zgaszeniu światła usłyszałam moje ulubione u komarów bzzzzzyyyyy....
od razu na równe nogi, światło i poszukiwania po ścianach gdzie ten wampir, a wiadomo- wtedy komar cichnie i zlewa się ze wszystkim i czycha - bez szans na wytopienie. a no i oczy się muszą na nowo ogarnąć z ciemności na ostre "górne"światło. Pillow przybiegła z balkonu do nas na łóżko zdziwiona nagłą akcją, no albo poczuła, że pańcie są w potrzebie ratunku(zresztą zawsze jak się coś dzieje to jej pełno, tylko jak obcy przychodzą to siedzi za łóżkiem, za szóstym regałem skitrana (bohaterska lecz tchórzliwa). Brak możliwości wytropienia owada zmusił mnie do ponownego zgaszenia światła i uszczelnienia kołderki w okolicach uszu i stópek. nagle... przez kołderkę słyszę znajome bzzyyyyyyy
i po 1,03 sekundy Pillow ruszyła do ataku,
startowała nas dotkliwie i biegała i skakała, no to ja też na równe nogi i lampka... gdyby nie koci wzrok to bym nie znalazła tego komara, Pillow ciągle miała go na oku, ale już nie miała jak doskoczyć, wiec siedziała prawie na głowie Mateusza, gapiąc się rozpaczliwie w punkt i machając ogonem z nerwy pomiałkując. Niestety nie zostawiłam jej zabawki na potem, usiekłam komara, wygłaskałam moją kicią obronną wdzięczna za niezeżarte nóżki, lecz jakoś nie miała ochoty na głaski, mega rozczarowana polowaniem.
niedobra Pańcia!
Od tej pory brak komarów...a ...pająka raz widziałam, na balkonie, ale nie pościłam tam kotek, żeby ich nie zeżarł <strach>
Mateusz musiał sam powalczyć z potworem. przeżył, a pającur wyleciał z 3 piętra - niestety żywy<wsciekly>