My jak zwykle po ogromniastej przerwie... Jestem tak w plecy z czytaniem wątków (u
Yamachy ostatnio czytałam chyba gratulacje z okazji 400 strony... także jestem o ho ho i trochę do tyłu <lol> ), że nie mam czasu napisać nic o moim dorosłym już przecież kawalerze. A wiele się u nas działo...
Byliśmy na urlopie w Polsce, dzieciątko moje zostawało na zmianę u teściów i moich rodziców kiedy my załatwialiśmy milion ważnych spraw. Przez 3 tygodnie stres mnie nie opuszczał- doszłam do wniosku, że łatwiej jest znaleźć opiekę do dziecka niż do kota.
W międzyczasie Freddiego zaszczepiliśmy i odjajczyliśmy- zabieg najgorzej przeszłam ja, kiti się nic a nic nie przejął. Przy okazji odwiedziliśmy hodowlę, z której Freddie pochodzi, widzieliśmy jego ogromniastego tatę, w którego synek podobno się wdał baardzo
Godzinę po powrocie z urlopu byliśmy już od weterynarza bo mój mały turysta w trakcie zwiedzania domu załatwił sobie oko jakimś paprochem i zatarł tak, że nie mógł go otworzyć. Nie życzę nikomu takiego stresu jakim jest zmuszenie kota do chodzenia w kołnierzu plastikowym- wyglądał i zachowywał się jak ostatnie nieszczęście. Ja wpadłam u weterynarza w histerię i nie chciałam go dać w to wcisnąć ( ale TŻ głosem rozsądku zadecydował jak trzeba), po terapii antybiotykowej oczko zdrowe... uff <tańczy>
No i chyba po tej przerwie jakaś porcja zdjęć się należy:
Taki byłem biedny
A tak się szykowałem na urlop
A co to za namiot??
No ja nie wiem czy on taki większy niż poprzedni, ale zgodzę się że tamten w kwiatki był mniej męski...
Choć jeśli miałbym wybierać w czym jechać to wybrałbym coś bardziej gustownego. O, może ten worek po garniturze!
Do tego pożyczyłbym od Ciebie jakieś dodatki i wszyscy w rodzinie padną jak mnie zobaczą.
Z resztą co za różnica i tak jestem najładniejszy, zobacz tylko na tego pysiaka...
... i na te nogi
A i tak jestem najładniejszy kiedy śpię...i śni mi się że jestem tygrysem...