Re: Miot T - Negra i Fado
: 12 sie 2013, 15:13
Ja w ogóle telefonu przez ostatnie dni nie noszę, wyciszony, i od świata odcięta trochę, przepraszam
Niestety, z Negrusiowej czwórki mamy tylko jedno kociątko. Nie bardzo umiemy z lekarzem ocenić, dlaczego tak a nie inaczej się stało. Wszystko wydawało się przebiegać prawidłowo, a jednak bardzo mocne parte skurcze w ogóle nie przesuwały kocich dzieci, jakby wszystko stanęło w miejscu. Pierwszy kociak urodził się chyba tylko dlatego, że był pierwszy, i że pozostali go po prostu wypchnęli. To czarny chłopczyk, urodził się z wagą 130 gramów, wyszedł tyłem i bez błon, ale krzykacz i generalnie bardzo silny chłopak. W czasie prawidłowym, jakieś 15 minut po nim, pojawił się drugi kociak, ładnie zapakowany, ale martwy. Po nim Negra pracowała bardzo dobrze, akcja nie ustała, ale koty się nie przesuwały, zupełnie, jakby każdy skurcz działał jak wahadło, niby wypych, a potem powrót. Nawet wsparcie po pewnym czasie wapnem z oxy, glukozą, cały zestaw, żeby nie osłabła, nie wywołał efektu. W domu po kilku godzinach udało nam się wydobyć kolejnego kociaka, niestety tak, jak drugi, był martwy. Potem jeszcze przez chwilę nadzieja, że uda się urodzić ostatniego, ale akcja już stanęła definitywnie, Negra się umyła, i zajęła kociętami (dostała w zastępstwie dwójkę Inusiowych dzieci). Kociaka doskonale wyczuwałam, w tym samym miejscu, co w sobotę, gdy zaczynała się akcja, wysoko pod żebrami. Nie ruszał się już według mnie, więc z ciężkim sercem pojechałam z Negrą ponownie do mojej pani weterynarz, i zdecydowałyśmy się otworzyć Negrusiowe brzucho, żeby wydobyć ostatnie martwe kocię. Myślałam jeszcze o poczekaniu, bo nie było wątpliwości, że kociak jest martwy, ale strach, że zamiast powolnego urodzenia będziemy za chwilę zmagać się z ropomaciczem był większy, i zdecydowałyśmy się na cięcie.
Wszystkie koty były duże, w przedziale wagowym 120-130, ale nie sądzę, żeby to była przyczyna, akurat jeden z największych urodził się pierwszy i żyje. Kotka silna do końca, pracująca.
Maluszek jest teraz u Ino (będę naprawdę coraz bardziej propagować podwójne krycia, jak dotąd przydawały się u mnie ze względu na konfliktowe mioty, ale teraz korzyść podwójna, w sytuacji, kiedy Negra słaba i nie bardzo kwapi się do karmienia).
No i Ino <zakochana> Ino zaskoczyła mnie po raz kolejny, miałam tu opracowaną cała strategię, jak ją przekonać do przyjęcia nowych dzieci (prawie 3 tygodnie po porodzie nie jest to już takie proste), plan, kogo podrzucać, kogo wynosić, a tu się okazało, że na widok czarnego diabełka, Ino zapiszczała, od razu go odsiusiała, i tylko denerwowała się początkowo, bo mały musiał się nauczyć chwytać za sutek, a ona już przyzwyczajona, że przychodzi się na żądanie, tamte potwory od razu się zasysają, i jest OK. W każdym razie maluszek zaskoczył, od wczoraj ze 126 gramów zrobiło się rano 146, przed chwilą było 150. Mam nadzieję, że maluszek będzie rósł zdrowo. Ino pięknie się nim opiekuje, a starszaki traktują trochę jak zabawkę
Niestety, z Negrusiowej czwórki mamy tylko jedno kociątko. Nie bardzo umiemy z lekarzem ocenić, dlaczego tak a nie inaczej się stało. Wszystko wydawało się przebiegać prawidłowo, a jednak bardzo mocne parte skurcze w ogóle nie przesuwały kocich dzieci, jakby wszystko stanęło w miejscu. Pierwszy kociak urodził się chyba tylko dlatego, że był pierwszy, i że pozostali go po prostu wypchnęli. To czarny chłopczyk, urodził się z wagą 130 gramów, wyszedł tyłem i bez błon, ale krzykacz i generalnie bardzo silny chłopak. W czasie prawidłowym, jakieś 15 minut po nim, pojawił się drugi kociak, ładnie zapakowany, ale martwy. Po nim Negra pracowała bardzo dobrze, akcja nie ustała, ale koty się nie przesuwały, zupełnie, jakby każdy skurcz działał jak wahadło, niby wypych, a potem powrót. Nawet wsparcie po pewnym czasie wapnem z oxy, glukozą, cały zestaw, żeby nie osłabła, nie wywołał efektu. W domu po kilku godzinach udało nam się wydobyć kolejnego kociaka, niestety tak, jak drugi, był martwy. Potem jeszcze przez chwilę nadzieja, że uda się urodzić ostatniego, ale akcja już stanęła definitywnie, Negra się umyła, i zajęła kociętami (dostała w zastępstwie dwójkę Inusiowych dzieci). Kociaka doskonale wyczuwałam, w tym samym miejscu, co w sobotę, gdy zaczynała się akcja, wysoko pod żebrami. Nie ruszał się już według mnie, więc z ciężkim sercem pojechałam z Negrą ponownie do mojej pani weterynarz, i zdecydowałyśmy się otworzyć Negrusiowe brzucho, żeby wydobyć ostatnie martwe kocię. Myślałam jeszcze o poczekaniu, bo nie było wątpliwości, że kociak jest martwy, ale strach, że zamiast powolnego urodzenia będziemy za chwilę zmagać się z ropomaciczem był większy, i zdecydowałyśmy się na cięcie.
Wszystkie koty były duże, w przedziale wagowym 120-130, ale nie sądzę, żeby to była przyczyna, akurat jeden z największych urodził się pierwszy i żyje. Kotka silna do końca, pracująca.
Maluszek jest teraz u Ino (będę naprawdę coraz bardziej propagować podwójne krycia, jak dotąd przydawały się u mnie ze względu na konfliktowe mioty, ale teraz korzyść podwójna, w sytuacji, kiedy Negra słaba i nie bardzo kwapi się do karmienia).
No i Ino <zakochana> Ino zaskoczyła mnie po raz kolejny, miałam tu opracowaną cała strategię, jak ją przekonać do przyjęcia nowych dzieci (prawie 3 tygodnie po porodzie nie jest to już takie proste), plan, kogo podrzucać, kogo wynosić, a tu się okazało, że na widok czarnego diabełka, Ino zapiszczała, od razu go odsiusiała, i tylko denerwowała się początkowo, bo mały musiał się nauczyć chwytać za sutek, a ona już przyzwyczajona, że przychodzi się na żądanie, tamte potwory od razu się zasysają, i jest OK. W każdym razie maluszek zaskoczył, od wczoraj ze 126 gramów zrobiło się rano 146, przed chwilą było 150. Mam nadzieję, że maluszek będzie rósł zdrowo. Ino pięknie się nim opiekuje, a starszaki traktują trochę jak zabawkę