Koko i Niunia
- fado123
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 3093
- Rejestracja: 24 wrz 2015, 19:59
- Płeć: kobieta
- Skąd: slask
Re: Koko i Niunia
sprytny kotecek
- BabaJaga
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 1294
- Rejestracja: 05 cze 2016, 11:52
- Płeć: K
- Skąd: Gdańsk
Re: Koko i Niunia
„Koko u weta”
Nie wiem, co się dzieje, ale już drugi rok z rzędu, w miesiącach letnich jestem skazana na regularne wycieczki do weta na leczenie. I to raz z jednym, a innym razem z drugim moim futrzakiem. A przyczyna zawsze taka sama – pacjent został pokłuty kielcami w doopcię przez współrezydenta.
W zeszłym roku z tego powodu kolędowałam z Niunią, a tym razem poszkodowanym jest Koko. Czyli, jakby Niunia się odgryzła za swoje zeszłoroczne krzywdy i cierpienia. I co dziwne, nasze koty żyją ze sobą w zgodzie, a te okropne rany są wynikiem dzikich, najczęściej nocnych harców obu gagatków. Napady głupawki i z pozoru niewinne przepychanki. Ostatnio udało mi się nawet przyobserwować, jak przykładowo do tego dochodzi.
Koko podchodzi do wylegującej się gdzieś Niuni i zabiera się za jej wylizywanie. Robi to z wyjątkowym oddaniem. Kocica znosi te zabiegi dość cierpliwie, nawet pomrukuje, ale do czasu. Gdy fryz na jej głowie jest już sztywny od śliny, zaczyna podejmować próby uwolnienia się od natręta. W odpowiedzi, Koko, jako ten zdecydowanie silniejszy i bardziej umięśniony, przytrzymuje blondynę mocniejszym ściskiem obiema przednimi lapami, aby dokończyć lizu-lizu.. Blondyna już robi się wściekła, iskrzy i zaczyna wyrywać się z wrzaskiem. W końcu dochodzi do kotłowaniny, z użyciem zębów w ostatniej fazie. Wygrywa ten, kto pierwszy pogryzie drugiego zawodnika w doopcię.
Postanowiłam Wam o tym opowiedzieć, aby uczulić na możliwie częstą i dokładną kontrolę skóry naszych kotów. Zwłaszcza tam, gdzie w domu są co najmniej dwa koty. Bo nie tylko kleszcze w sezonie mogą być przyczyną późniejszych kłopotów zdrowotnych, ale i różnego rodzaju zranienia. Takie ugryzienia, jak opisałam, zwykle są wykrywalne dopiero po 2-3 dniach od zdarzenia, kiedy wokół rany zaczyna pojawiać się znaczna opuchlizna, często przykryta zaschniętą skorupą od sklejonej ropą sierści. Niestety, ale wtedy jest to już stan dość poważny.
Koko wręcz z dnia na dzień zmienił się nie do poznania. Zaczął chować się po kątach, niewiele jadł, mało pił, praktycznie nie odwiedzał kuwety, nie chciał wychodzić do ulubionego ogródka, nie przychodził do nas z mruczankami. Był osowiały, a nos jego suchy i dość ciepły. Widać było, że nie jest sobą. Całkiem przypadkiem, gładząc jego sierść dotknęłam tego newralgicznego miejsca i wyczułam jedno, nawet nie za duże, zgrubienie na udzie w okolicy ogona (jak jakiś sklejony dred). Koko natychmiast kwiknął i nie dał się dokładnie obejrzeć.
Zapakowałam go do transporterka i natychmiast do weta. Na miejscu pani doktor sprytnie usunęła sklejoną sierść z tego miejsca i natychmiast wypłynęła stamtąd spora ilość gęstej ropy. Po oczyszczeniu i opatrzeniu rany, Koko dostał jeszcze zastrzyk z antybiotykiem i pojechaliśmy do domu. Ale to jeszcze nie koniec. Następnego dnia, podczas wizyty kontrolnej u weta, otwieram transporterek, a tam kot cały wymazany ropną, gęstą, cuchnącą wydzieliną. Po zlokalizowaniu miejsca wypływu tego badziewia okazało się, że ujawniła się jeszcze jedna „dziurka” po kłach. A właściwie nie była to dziurka, tylko loch! Z niego lała się gęsta hmm… „śmietana”. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale tej wypływającej brei nazbierałoby się co najmniej z pół szklanki. Pani doktor zużyła całą rolkę ligniny, aby usunąć to świństwo z rany i posprzątać stół zabiegowy.
Kuracja antybiotykowo-odkażająca Koko trwała dwa bite tygodnie. Teraz na szczęście już jest chłopak zdrowy. Ale uwierzcie mi, przeżyliśmy horror.
Nie wiem, co się dzieje, ale już drugi rok z rzędu, w miesiącach letnich jestem skazana na regularne wycieczki do weta na leczenie. I to raz z jednym, a innym razem z drugim moim futrzakiem. A przyczyna zawsze taka sama – pacjent został pokłuty kielcami w doopcię przez współrezydenta.
W zeszłym roku z tego powodu kolędowałam z Niunią, a tym razem poszkodowanym jest Koko. Czyli, jakby Niunia się odgryzła za swoje zeszłoroczne krzywdy i cierpienia. I co dziwne, nasze koty żyją ze sobą w zgodzie, a te okropne rany są wynikiem dzikich, najczęściej nocnych harców obu gagatków. Napady głupawki i z pozoru niewinne przepychanki. Ostatnio udało mi się nawet przyobserwować, jak przykładowo do tego dochodzi.
Koko podchodzi do wylegującej się gdzieś Niuni i zabiera się za jej wylizywanie. Robi to z wyjątkowym oddaniem. Kocica znosi te zabiegi dość cierpliwie, nawet pomrukuje, ale do czasu. Gdy fryz na jej głowie jest już sztywny od śliny, zaczyna podejmować próby uwolnienia się od natręta. W odpowiedzi, Koko, jako ten zdecydowanie silniejszy i bardziej umięśniony, przytrzymuje blondynę mocniejszym ściskiem obiema przednimi lapami, aby dokończyć lizu-lizu.. Blondyna już robi się wściekła, iskrzy i zaczyna wyrywać się z wrzaskiem. W końcu dochodzi do kotłowaniny, z użyciem zębów w ostatniej fazie. Wygrywa ten, kto pierwszy pogryzie drugiego zawodnika w doopcię.
Postanowiłam Wam o tym opowiedzieć, aby uczulić na możliwie częstą i dokładną kontrolę skóry naszych kotów. Zwłaszcza tam, gdzie w domu są co najmniej dwa koty. Bo nie tylko kleszcze w sezonie mogą być przyczyną późniejszych kłopotów zdrowotnych, ale i różnego rodzaju zranienia. Takie ugryzienia, jak opisałam, zwykle są wykrywalne dopiero po 2-3 dniach od zdarzenia, kiedy wokół rany zaczyna pojawiać się znaczna opuchlizna, często przykryta zaschniętą skorupą od sklejonej ropą sierści. Niestety, ale wtedy jest to już stan dość poważny.
Koko wręcz z dnia na dzień zmienił się nie do poznania. Zaczął chować się po kątach, niewiele jadł, mało pił, praktycznie nie odwiedzał kuwety, nie chciał wychodzić do ulubionego ogródka, nie przychodził do nas z mruczankami. Był osowiały, a nos jego suchy i dość ciepły. Widać było, że nie jest sobą. Całkiem przypadkiem, gładząc jego sierść dotknęłam tego newralgicznego miejsca i wyczułam jedno, nawet nie za duże, zgrubienie na udzie w okolicy ogona (jak jakiś sklejony dred). Koko natychmiast kwiknął i nie dał się dokładnie obejrzeć.
Zapakowałam go do transporterka i natychmiast do weta. Na miejscu pani doktor sprytnie usunęła sklejoną sierść z tego miejsca i natychmiast wypłynęła stamtąd spora ilość gęstej ropy. Po oczyszczeniu i opatrzeniu rany, Koko dostał jeszcze zastrzyk z antybiotykiem i pojechaliśmy do domu. Ale to jeszcze nie koniec. Następnego dnia, podczas wizyty kontrolnej u weta, otwieram transporterek, a tam kot cały wymazany ropną, gęstą, cuchnącą wydzieliną. Po zlokalizowaniu miejsca wypływu tego badziewia okazało się, że ujawniła się jeszcze jedna „dziurka” po kłach. A właściwie nie była to dziurka, tylko loch! Z niego lała się gęsta hmm… „śmietana”. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale tej wypływającej brei nazbierałoby się co najmniej z pół szklanki. Pani doktor zużyła całą rolkę ligniny, aby usunąć to świństwo z rany i posprzątać stół zabiegowy.
Kuracja antybiotykowo-odkażająca Koko trwała dwa bite tygodnie. Teraz na szczęście już jest chłopak zdrowy. Ale uwierzcie mi, przeżyliśmy horror.
- elsa
- Posty: 1811
- Rejestracja: 07 wrz 2015, 15:43
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Gdańsk
Re: Koko i Niunia
<shock> Ojej, straszne to, biedny musiał bardzo cierpieć!
Bardzo się cieszę, że jest już wszystko w porządku! <serce>
Dzięki, że o tym piszesz, każda rada i wskazówka jest cenna!
Bardzo się cieszę, że jest już wszystko w porządku! <serce>
Dzięki, że o tym piszesz, każda rada i wskazówka jest cenna!
- elsa
- Posty: 1811
- Rejestracja: 07 wrz 2015, 15:43
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Gdańsk
Re: Koko i Niunia
BabaJaga pisze:Koko podaje swój oryginalny sposób, jak przetrwać upalny dzionek w miłym chłodku. Spanie na zakręcie schodów kołami do góry. Dlaczego na schodach? Bo nikt tamtędy już nie przejdzie bez wywołania dodatkowego przeciągu. Ewentualni „podróżnicy” muszą zjeżdżać po poręczy, albo w ostateczności przeskakiwać po trzy stopnie. A dlaczego na zakręcie? To tak, aby nie było za łatwo. Zauważcie jeszcze, że cwaniak wyleguje się po zewnętrznej.
I to się nazywa „strategiczna miejscówka”. He, he.
Kocham ją <mrgreen>
<serce> <serce> <serce>
- Kasik
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5350
- Rejestracja: 24 lip 2013, 22:49
- Płeć: kobieta
- Skąd: Szczecin
Re: Koko i Niunia
Koko bidulek, strasznie musial cierpiec, cieszę się, ze już jest lepiej <serce>
Staraj się nie dopuszczać do zapasow, samo to wylizywanie (prawdopodobnie majace na celu "wylizanie" delikwenta z miejscowki), ja już bym przerywała,
a nawet wczesniej odwracalabym uwage kotow widząc ich zamiary. Wiem, że to nie zawsze jest możliwe, nie ciągle jesteśmy w pobliżu...
Trzymam kciuki, żeby sytuacja już nigdy się nie powtórzyła <ok>
Ale, że Niunia taka wredna małpa tak go udziabała <strach> <serce>
Staraj się nie dopuszczać do zapasow, samo to wylizywanie (prawdopodobnie majace na celu "wylizanie" delikwenta z miejscowki), ja już bym przerywała,
a nawet wczesniej odwracalabym uwage kotow widząc ich zamiary. Wiem, że to nie zawsze jest możliwe, nie ciągle jesteśmy w pobliżu...
Trzymam kciuki, żeby sytuacja już nigdy się nie powtórzyła <ok>
Ale, że Niunia taka wredna małpa tak go udziabała <strach> <serce>
- BabaJaga
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 1294
- Rejestracja: 05 cze 2016, 11:52
- Płeć: K
- Skąd: Gdańsk
Re: Koko i Niunia
Tak, Kasik. Jesteśmy wszyscy już wyczuleni na tego typu zapasy i reagujemy natychmiast. Całe szczęście, że aż tak ostre zwarcia, jak ostatnio, mają miejsce naprawdę sporadycznie. Ostatnie, z identycznym skutkiem miało miejsce rok temu, kiedy to z kolei oberwała Niunia. Problem leży też w tym, że kociska najczęściej mają zwyczaj "wzajemnych kąpieli na sucho",ściskania się czy napadów głupawki po nocach. Po ostatnich zdarzeniach śpię jak zając. Mój TŻ mawia, że im to trzeba by chyba założyć jakieś blaszane gacie, takie, jak kiedyś rycerze w zbrojach nosili, coby swoje "klejnoty" osłaniać. <rotfl>
- BabaJaga
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 1294
- Rejestracja: 05 cze 2016, 11:52
- Płeć: K
- Skąd: Gdańsk
Re: Koko i Niunia
Żale rekonwalescenta
Kochane Ciocie.
Dawno do Was nie pisałem. Ale jak zapewne już Wam doniesiono, początek lata nie okazał się dla mnie przychylny. W ostatniej przepychance z Blondyną na moment straciłem kontrolę nad sytuacją i zostałem przez nią paskudnie trafiony kielcem w… ehe, ehe… że tak to skromnie nazwę… udko.
Ta drobna chwila dekoncentracji kosztowała mnie dwa tygodnie przymusowej odsiadki w zamkniętej chałupie oraz…
… ziewania z nudów do granic możliwości. Od tego o mało co nie nabawiłem się nowej kontuzji! Te milion ziewów dziennie nieco nadwyrężyło zawiasy mojej szczęki.
Nie wspomnę już o niezbyt przyjemnym dziobaniu mnie jakąś igłą każdego dnia przez panią doktórkę. Takie piękne futro mi podziurawiła!
A co do Blondyny, to trzeba przyznać, że przez ostatni rok kobitka wytrenowała technikę walki w stylu wolnym do perfekcji.
I jeszcze nauczyła się skądś wzmacniać siłę rażenia przez zatruwanie ostrza! Jak widać, brak dbania o higienę jamy ustnej może czasem okazać się zbawiennym w skutkach. Muszę to sobie gdzieś zapisać.
Ale nic to! Chłopaki nie płaczą. Jutro lecę na poligon.
Kochane Ciocie.
Dawno do Was nie pisałem. Ale jak zapewne już Wam doniesiono, początek lata nie okazał się dla mnie przychylny. W ostatniej przepychance z Blondyną na moment straciłem kontrolę nad sytuacją i zostałem przez nią paskudnie trafiony kielcem w… ehe, ehe… że tak to skromnie nazwę… udko.
Ta drobna chwila dekoncentracji kosztowała mnie dwa tygodnie przymusowej odsiadki w zamkniętej chałupie oraz…
… ziewania z nudów do granic możliwości. Od tego o mało co nie nabawiłem się nowej kontuzji! Te milion ziewów dziennie nieco nadwyrężyło zawiasy mojej szczęki.
Nie wspomnę już o niezbyt przyjemnym dziobaniu mnie jakąś igłą każdego dnia przez panią doktórkę. Takie piękne futro mi podziurawiła!
A co do Blondyny, to trzeba przyznać, że przez ostatni rok kobitka wytrenowała technikę walki w stylu wolnym do perfekcji.
I jeszcze nauczyła się skądś wzmacniać siłę rażenia przez zatruwanie ostrza! Jak widać, brak dbania o higienę jamy ustnej może czasem okazać się zbawiennym w skutkach. Muszę to sobie gdzieś zapisać.
Ale nic to! Chłopaki nie płaczą. Jutro lecę na poligon.
- Beate
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 6863
- Rejestracja: 18 kwie 2013, 07:36
- Płeć: kobieta
- Skąd: Łódzkie
Re: Koko i Niunia
Śliczny Koko <zakochana> dobrze, że z twoim ...hmm udkiem lepiej
Musicie koniecznie z Niunią zakopać topór wojenny, a ty jako brytyjski gentleman powinieneś pierwszy wyciągnąć do niej rękę tzn. łapkę na zgodę. Jak sam widzisz, nikomu te waśnie nie wychodzą na zdrowie.
Podpisano
Beate i chłopaki.
<lol> <lol> <lol> <lol> <lol>
Musicie koniecznie z Niunią zakopać topór wojenny, a ty jako brytyjski gentleman powinieneś pierwszy wyciągnąć do niej rękę tzn. łapkę na zgodę. Jak sam widzisz, nikomu te waśnie nie wychodzą na zdrowie.
Podpisano
Beate i chłopaki.
<lol> <lol> <lol> <lol> <lol>
- yamaha
- Genius Loci
- Posty: 23442
- Rejestracja: 01 maja 2012, 14:02
- Płeć: F
- Skąd: France
Re: Koko i Niunia
<lol> <lol> <lol>
To kolejny watek, do ktorego zawsze zagladam z nadzieja, ze sa nowe fotki. <lol>
Ale nie dla fotek co dla.... podpisow
No dobra, dzis poranek szczerosci chyba
Najpierw w Montegri, teraz tutaj <lol>
Koko, jestes BOHATEREM, wiesz ? <zakochana>
To kolejny watek, do ktorego zawsze zagladam z nadzieja, ze sa nowe fotki. <lol>
Ale nie dla fotek co dla.... podpisow
No dobra, dzis poranek szczerosci chyba
Najpierw w Montegri, teraz tutaj <lol>
Koko, jestes BOHATEREM, wiesz ? <zakochana>
-
- Posty: 469
- Rejestracja: 13 sty 2016, 04:56
- Płeć: kobieta
- Skąd: Tipton UK
Re: Koko i Niunia
Koko wspaniala relacja
ale zdradze ci tajemnice, Blondyny tak maja, nie szalej juz