Miot U - Arabica i Fado
: 23 gru 2013, 17:52
Jeśli nie zacznę wątku teraz, to pojawi się dopiero po świętach, więc chyba lepiej naprędce teraz <mrgreen>
U nas bardzo gorąco i ciągły brak czasu. Arabica miała termin na czwartek, w piątek przepisowo zaczęła się zbierać, ale tym razem nie udało jej się w zwykłym ekspresowym tempie wyprowadzić dzieci na świat. Poród zapowiadał się na bardzo sprawny, kiedy jednak w pewnym momencie, po bardzo ładnym i intensywnym parciu, zobaczyłam dwa pęcherze, i wyłaniający się pomiędzy nimi trzeci twór, nie czekałam na cudowne samoistne rozwiązanie. Po szybkim badaniu i USG stwierdziłyśmy z panią doktor, że nie uda nam się ułożyć kociąt przez powłoki brzuszne, dwa kociaki były zakleszczone przy ujściu, na tyle mocno, że żaden nie miał szansy wcisnąć się do kanału. Po otwarciu Arabikowego brzusia okazało się, że jeden z nich, bardzo duży, obrócony do góry nogami, tak skutecznie przyparty został do którejś z kości miednicy, że miał widoczne wgniecenie na czaszce. Brat, który go tak docisnął, nie miał niestety już miejsca, żeby wsunąć się obok. Tych kociątek nie udało nam się uratować.
Drugą stronę pani doktor opróżniła bardzo sprawnie, i mamy trójkę kolorowych maluszków, w dziewczynce tri jestem tak zakochana, że powiem tylko tyle, że na szczęście ma zdecydowanie za mało bieli... Drugie kociątko to ruda bikolorka (to bi sporo naciągane <lol> ), i trzecie dziecko to kremowa dziewczynka. Tak mi się na razie wydaje, jeszcze co do rudzielca mam wątpliwości, ale chyba jednak dzioucha, chociaż buzia jak u chłopaka.
Nie mam aparatu ciągle, więc musi Wam znów wyobraźnia wystarczyć, ja tylko z reporterskiego obowiązku się zalogowałam, bo wstyd zakładać wątek w tydzień po porodzie... Tym razem nie mam matki zastępczej, więc karmienie spadło na mnie, do tego opieka większa nad Arabiką niż zwykle, no i jutro Wigilia. W czasie świąt coś ufocimy
U nas bardzo gorąco i ciągły brak czasu. Arabica miała termin na czwartek, w piątek przepisowo zaczęła się zbierać, ale tym razem nie udało jej się w zwykłym ekspresowym tempie wyprowadzić dzieci na świat. Poród zapowiadał się na bardzo sprawny, kiedy jednak w pewnym momencie, po bardzo ładnym i intensywnym parciu, zobaczyłam dwa pęcherze, i wyłaniający się pomiędzy nimi trzeci twór, nie czekałam na cudowne samoistne rozwiązanie. Po szybkim badaniu i USG stwierdziłyśmy z panią doktor, że nie uda nam się ułożyć kociąt przez powłoki brzuszne, dwa kociaki były zakleszczone przy ujściu, na tyle mocno, że żaden nie miał szansy wcisnąć się do kanału. Po otwarciu Arabikowego brzusia okazało się, że jeden z nich, bardzo duży, obrócony do góry nogami, tak skutecznie przyparty został do którejś z kości miednicy, że miał widoczne wgniecenie na czaszce. Brat, który go tak docisnął, nie miał niestety już miejsca, żeby wsunąć się obok. Tych kociątek nie udało nam się uratować.
Drugą stronę pani doktor opróżniła bardzo sprawnie, i mamy trójkę kolorowych maluszków, w dziewczynce tri jestem tak zakochana, że powiem tylko tyle, że na szczęście ma zdecydowanie za mało bieli... Drugie kociątko to ruda bikolorka (to bi sporo naciągane <lol> ), i trzecie dziecko to kremowa dziewczynka. Tak mi się na razie wydaje, jeszcze co do rudzielca mam wątpliwości, ale chyba jednak dzioucha, chociaż buzia jak u chłopaka.
Nie mam aparatu ciągle, więc musi Wam znów wyobraźnia wystarczyć, ja tylko z reporterskiego obowiązku się zalogowałam, bo wstyd zakładać wątek w tydzień po porodzie... Tym razem nie mam matki zastępczej, więc karmienie spadło na mnie, do tego opieka większa nad Arabiką niż zwykle, no i jutro Wigilia. W czasie świąt coś ufocimy