Ozzy i Iggy
: 05 paź 2009, 20:39
Witam Was serdecznie.
Dorszko, poczytuję Twoją stronkę i kocie forum regularnie już od kilku miesięcy, to spora dawka solidnej wiedzy
Zachorowałam na brytyjczyka w wieku jeszcze dziecięcym, w momencie ujrzenia reklamy Sheby w jakiejś niemieckojęzycznej Burdzie mojej mamy [zabawne, że w momencie gdy odebraliśmy naszego Brytola, Sheba jako marka przestała istnieć z powodów "ekonomicznych". A podobno ostatnia rzecz, na której ludzie oszczędzają w czasie kryzysu, to zakupy dla swoich zwierząt:)]
W każdym razie kiedyś oboje z Lubym marzyliśmy o niebieskim ogonie, ale po obejrzeniu pewnej czekoladki na sierpniowej wystawie w Sopocie rozpoczęłam poszukiwania kocura BRI b. Ozziego zgarnęliśmy trochę na wariata- w drodze powrotnej z urlopu- Z Kociego Dworu [miot G]. Miał już wtedy prawie 5 miesięcy i do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego wcześniej nie znalazł się amator jego orzechowego futra. Jest sporo jaśniejszy niż klasyczna czekolada, ale tak jak matka sciemnieje wraz z wiekiem... chociaż wolałabym chyba, żeby został taką apetyczną czekoladą z mlekiem. Ma świetny charakter, jest potwornie miziasty i bardzo rozmowny, po mału uczę się rozróżniać wszystkie rodzaje miałknięć, chrobotów i zaśpiewów. Znam już: "achtung-kupa w kuwecie", "widzę dno w misce z karmą", oraz "wygodną macie tą kanapę, chodźcie tu ze mną poleżeć, bo nie chce mi się was szukać po mieszkaniu".
Jest z nami ponad tydzień, a zrelaksowany i zadomowiony, jakby mieszkał tu od roku Spodziewaliśmy się armagedonu, a wszystko poszło tak gładko, jakby nic się nie zmieniło. Zaczynam łapać się na dumaniu o drugim kocie... Ratunkuuu!
Dorszko, poczytuję Twoją stronkę i kocie forum regularnie już od kilku miesięcy, to spora dawka solidnej wiedzy
Zachorowałam na brytyjczyka w wieku jeszcze dziecięcym, w momencie ujrzenia reklamy Sheby w jakiejś niemieckojęzycznej Burdzie mojej mamy [zabawne, że w momencie gdy odebraliśmy naszego Brytola, Sheba jako marka przestała istnieć z powodów "ekonomicznych". A podobno ostatnia rzecz, na której ludzie oszczędzają w czasie kryzysu, to zakupy dla swoich zwierząt:)]
W każdym razie kiedyś oboje z Lubym marzyliśmy o niebieskim ogonie, ale po obejrzeniu pewnej czekoladki na sierpniowej wystawie w Sopocie rozpoczęłam poszukiwania kocura BRI b. Ozziego zgarnęliśmy trochę na wariata- w drodze powrotnej z urlopu- Z Kociego Dworu [miot G]. Miał już wtedy prawie 5 miesięcy i do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego wcześniej nie znalazł się amator jego orzechowego futra. Jest sporo jaśniejszy niż klasyczna czekolada, ale tak jak matka sciemnieje wraz z wiekiem... chociaż wolałabym chyba, żeby został taką apetyczną czekoladą z mlekiem. Ma świetny charakter, jest potwornie miziasty i bardzo rozmowny, po mału uczę się rozróżniać wszystkie rodzaje miałknięć, chrobotów i zaśpiewów. Znam już: "achtung-kupa w kuwecie", "widzę dno w misce z karmą", oraz "wygodną macie tą kanapę, chodźcie tu ze mną poleżeć, bo nie chce mi się was szukać po mieszkaniu".
Jest z nami ponad tydzień, a zrelaksowany i zadomowiony, jakby mieszkał tu od roku Spodziewaliśmy się armagedonu, a wszystko poszło tak gładko, jakby nic się nie zmieniło. Zaczynam łapać się na dumaniu o drugim kocie... Ratunkuuu!