

Kociątka urodziły się w środę, 16 lipca. Pięknie się zaczęło, poród po prostu wzorcowy, w pół godziny mieliśmy po tej stronie dwa duże, 120 gramowe, żywotne i ruchliwe chomiczki. W brzuchu pozostał trzeci, który - wydawało się - wydobędzie się zaraz po nich.
Kiedy minęły dwie godziny, już wiedziałam, że wzorcowy i błyskawiczny poród mam za sobą. USG, ostatni kot martwy, leży sobie ciągle dość wysoko, ale Negra wypoczęta i świeża, bo tamta dwójka jakoś tak bezwysiłkowo, więc czekamy. Praca cały czas bardzo dobra, są skurcze, nie ma kota.
Martwy kot przesuwa się wolno, więc nie panikujemy. Negra cały czas w doskonałej formie, ale na wszelki wypadek w czwartek dostaje antybiotyk, wyznaczamy sobie z panią wet 48 godzin. Negrze można już przystawić kociątka, więc mamy dodatkowe wspomaganie, jeśli chodzi o kurczliwość macicy, i widać to bardzo wyraźnie za każdym razem, gdy maluchy się przysysają.
Mija czwartek, mija piątek. Przy obmacywaniu wydaje mi się, że kot jest niżej, ale też wiem, że w potrzebie człowiek widzi to, co chce zobaczyć, a niekoniecznie to, co jest naprawdę. W sobotę pakuję Negrę, która cały czas zachowuje się, jakby już była po porodzie, czyściutka, umyta, z apetytem, na kolejny antybiotyk, i na ocenę położenia kociaka. Okazuje się, że moje wnioski nie były tylko majakami, kot jest wyczuwalny już w kanale, więc dokładamy oksytocynę, wapno, i wszystko inne, co przychodzi nam do głowy, żeby spiąć brzusio do ostatniego działania. Po półtorej godziny kociak jest po tej stronie, niestety, to nie koniec stresu, bo po drugiej stronie są jeszcze jakieś złogi, resztki łożyska? (jedno faktycznie urwało się, gdy rodziła się dziewczynka). Negra dostaje kolejny antybiotyk i wracamy do domu, ja ciągle czuję napięcie po jednej stronie brzucha, i dopiero w poniedziałek rano macica oczyszcza się ostatecznie z resztek. Byłam szczęśliwa, że tak szybko zdecydowałyśmy się na antybiotyk. I że kociak, który okazał się martwy, ustawiony był na końcu, a nie na początku...
Negra teraz dopiero pokazuje, jak doskonale się czuje - zaczyna się noszenie <lol>
Mamy więc dwa kociątka, parkę, która najprawdopodobniej zamieszka razem, kremowego chłopczyka, i czarną szylkretową dziewczynkę. Imiona są robocze, jakoś tak nam się z Agnieszką spodobały, jak zwykle poczekamy na propozycje właścicieli




