Przewożenie kota w aucie - pasy bezpieczeństwa/transporter
Przewożenie kota w aucie - pasy bezpieczeństwa/transporter
Nie znalazłam wątku na ten temat, a staje się dla mnie tematem do poważnych rozważań ze względu na stres, który przynosi mojemu kotu podróż samochodem. Jeśli zaśmiecam baaardzo proszę o przekierowanie mnie do odpowiedniego wątku.
Edi od pierwszej podróży (krótkiej - 15 min samochodem od hodowcy do domu) miauczy żałośnie i miota się po transporterze podczas jazdy, przy próbie głaskania czy kontaktu gryzie i drapie - w domu nigdy tego nie robi, nigdy nie machnął łapą na nikogo. Jest to spory stres dla nas, ale jeszcze większy dla niego - całą drogę urządza sceny rozpaczy, jest rozdrażniony, próbuje się wydostać z transportera, jednak dzieje się to jedynie w trakcie jazdy. Podczas przenoszenia go w samym transporterze - do klatki, z klatki - miauki momentalnie cichną, a Edi spokojnie w nim leży. Sam transporter zazwyczaj stoi schowany, ale gdy go wyciągamy przed podróżą Edi samodzielnie do niego wchodzi, wręcz wygląda na to, że go lubi - wrzuca zabawki, wyciąga je, sam się chowa, a w obcym miejscu traktuje go jak schronienie przed intruzami (każdy ma bezwzględny zakaz zbliżania się do transportera w momencie, gdy znajduje się w nim kot i nawet dzieci szanują tą dyspozycję <pokłon> ).
W dłuższej trasie, a nawet w drodze do weterynarza, gdzie kot i tak jest narażony w dalszej części dnia na stres jest to ciężkie, bo wiadomo - jest już lekko rozdrażniony i zaczyna się buntować. Nie chciałabym jednak zrobić Ediemu krzywdy przewożąc go poza transporterem, bez zabezpieczeń, dlatego tematem moich rozważań zaczęły być pasy bezpieczeństwa, jako kompromis. Czy ktoś z Was stosuje takowe? Czy sprawdzają się podczas jazdy?
Z obserwacji Ediego największy stres towarzyszy mu podczas ruszania i hamowania samochodu - tak, jakby nie potrafił się sam utrzymać w miejscu w transporterze (ma tam zainstalowaną poduszkę, która się nie ślizga, a jednak on cały się porusza). Dla jasności - nie mamy 500 KM pod maską i nie jest to rozpęd w 5 sekund do 200km/h wręcz staramy się ruszać powoli i hamować powoli. Stąd pomyślałam o pasach, nawet udało mi się partnera przekonać żeby kot podróżował na siedzeniu samochodowym, a wiem, że jest to dla niego poświęcenie (mamy jasną tapicerkę, a on jest przesadnie uczulony na punkcie jej czystości).
Moje pytanie czy takie rozwiązanie się u kogoś sprawdziło? Czy pasy są rzeczywiście dla kotów bezpieczne? jak to wygląda w praktyce?
Edi od pierwszej podróży (krótkiej - 15 min samochodem od hodowcy do domu) miauczy żałośnie i miota się po transporterze podczas jazdy, przy próbie głaskania czy kontaktu gryzie i drapie - w domu nigdy tego nie robi, nigdy nie machnął łapą na nikogo. Jest to spory stres dla nas, ale jeszcze większy dla niego - całą drogę urządza sceny rozpaczy, jest rozdrażniony, próbuje się wydostać z transportera, jednak dzieje się to jedynie w trakcie jazdy. Podczas przenoszenia go w samym transporterze - do klatki, z klatki - miauki momentalnie cichną, a Edi spokojnie w nim leży. Sam transporter zazwyczaj stoi schowany, ale gdy go wyciągamy przed podróżą Edi samodzielnie do niego wchodzi, wręcz wygląda na to, że go lubi - wrzuca zabawki, wyciąga je, sam się chowa, a w obcym miejscu traktuje go jak schronienie przed intruzami (każdy ma bezwzględny zakaz zbliżania się do transportera w momencie, gdy znajduje się w nim kot i nawet dzieci szanują tą dyspozycję <pokłon> ).
W dłuższej trasie, a nawet w drodze do weterynarza, gdzie kot i tak jest narażony w dalszej części dnia na stres jest to ciężkie, bo wiadomo - jest już lekko rozdrażniony i zaczyna się buntować. Nie chciałabym jednak zrobić Ediemu krzywdy przewożąc go poza transporterem, bez zabezpieczeń, dlatego tematem moich rozważań zaczęły być pasy bezpieczeństwa, jako kompromis. Czy ktoś z Was stosuje takowe? Czy sprawdzają się podczas jazdy?
Z obserwacji Ediego największy stres towarzyszy mu podczas ruszania i hamowania samochodu - tak, jakby nie potrafił się sam utrzymać w miejscu w transporterze (ma tam zainstalowaną poduszkę, która się nie ślizga, a jednak on cały się porusza). Dla jasności - nie mamy 500 KM pod maską i nie jest to rozpęd w 5 sekund do 200km/h wręcz staramy się ruszać powoli i hamować powoli. Stąd pomyślałam o pasach, nawet udało mi się partnera przekonać żeby kot podróżował na siedzeniu samochodowym, a wiem, że jest to dla niego poświęcenie (mamy jasną tapicerkę, a on jest przesadnie uczulony na punkcie jej czystości).
Moje pytanie czy takie rozwiązanie się u kogoś sprawdziło? Czy pasy są rzeczywiście dla kotów bezpieczne? jak to wygląda w praktyce?
Re: Pasy bezpieczeństwa
A jak ustawiacie transporter w samochodzie? Bo u mnie Luna jest płakusiem podczas drogi, ale transporter ustawiony w kierunku jazdy jakoś pomaga kotu. Oczywiście zawsze jest przypięty (transporter) pasami bezpieczeństwa.
Co do odrębnych pasów, to można kupić takie szelki ze smyczką i zaczepem wpinanym w zatrzask pasów bezpieczeństwa w aucie. Mi się wydaje że kot jest jednak bezpieczniejszy w transporterze. Nie wiem jak by to wyglądało w czasie wypadku, bo to jednak całkiem inne przypięcie niż człowieka. Bałabym się że kot w momencie zderzenia byłby jak kula armatnia na smyczy, nie wiem czy nie uderzyłby o szybę, czy o fotel. Do samochodu mogą też wpaść fragmenty rozbitego auta, które potrafią naprawdę krzywdę zrobić, samo szarpnięcie pasów też nie jest przyjemne i swoje konsekwencje ma. Nie sądzę by producent szelek i zaczepów robił jakieś testy w tym kierunku... Ale może jestem w błędzie.
Transporter przypięty pasami wydaje mi się najbezpieczniejszy.
Co do odrębnych pasów, to można kupić takie szelki ze smyczką i zaczepem wpinanym w zatrzask pasów bezpieczeństwa w aucie. Mi się wydaje że kot jest jednak bezpieczniejszy w transporterze. Nie wiem jak by to wyglądało w czasie wypadku, bo to jednak całkiem inne przypięcie niż człowieka. Bałabym się że kot w momencie zderzenia byłby jak kula armatnia na smyczy, nie wiem czy nie uderzyłby o szybę, czy o fotel. Do samochodu mogą też wpaść fragmenty rozbitego auta, które potrafią naprawdę krzywdę zrobić, samo szarpnięcie pasów też nie jest przyjemne i swoje konsekwencje ma. Nie sądzę by producent szelek i zaczepów robił jakieś testy w tym kierunku... Ale może jestem w błędzie.
Transporter przypięty pasami wydaje mi się najbezpieczniejszy.
Re: Pasy bezpieczeństwa
Transporter jest przystosowany to przypinania przodem i tak tez go uzywamy, oczywiscie kazdorazowo jest przypiety pasem. Z tego co widzialam dlugosc smyczki z wpieciem w pas jest regulowana.
Re: Pasy bezpieczeństwa
Obawiam sie, ze to JAZDA samochodem go stresuje, bo sama piszesz, ze transporter nie kojarzy mu sie z niczym "zlym", kot do niego wchodzi bez problemu.
Nie wiem wiec czy szelki samochodowe beda dobrym rozwiazaniem.... <suchy>
Nie wiem wiec czy szelki samochodowe beda dobrym rozwiazaniem.... <suchy>
Re: Pasy bezpieczeństwa
Na to by wychodzilo, ale siedzac w transporterze nie mozna go nawet poglaskac, bo wyrwie sie przez otwor, w ktory wklada sie reke. Siedzac obok mozna by bylo go chociazby przytulic i to moze zmniejszyloby jego stres. Wiem, ze akurat na mojego Edusia tulenie do siebie dziala uspokajajaco... Stad pomysl na szelki z pasem...
Re: Pasy bezpieczeństwa
Ja mysle, ze zawsze mozesz sprobowac..... <ok>
(albo kupic dobre sportowe buty, zapisac sie na sale sportowa i wszedzie po prostu CHODZIC z transporterem PIESZO <lol> A TZ jaki mi bedzie wdzieczny za te porade, juz to widze <lol> )
(albo kupic dobre sportowe buty, zapisac sie na sale sportowa i wszedzie po prostu CHODZIC z transporterem PIESZO <lol> A TZ jaki mi bedzie wdzieczny za te porade, juz to widze <lol> )
- maga
- Hodowca
- Posty: 3486
- Rejestracja: 22 paź 2009, 09:07
- Hodowla: KRABRIKA*Pl
- Płeć: kobieta
- Skąd: Kraków
- Kontakt:
Re: Pasy bezpieczeństwa
A podanie mu ziołowych tabletek uspokajających?
Re: Pasy bezpieczeństwa
Wszystko zależy od upodobania kota. Ja kupiłam kiedyś takie szelki samochodowe, ale u nas Tami (wtedy jeszcze dużo młodszy i się tak wszystkiego nie bał) jak był przypięty na tylnej kanapie to był tak nieszczęśliwy i wystraszony, że całą drogę wciskał mi głowę za moje plecy, żeby nic nie widzieć i nic nie słyszeć. U mnie więc była to jedna i ostatnia jazda w szelkach. Teraz Tami jeździ w transporterze. Też jest nieszczęśliwy i bardzo się stresuje, ale siedzi jak trusia zwinięty w rogu i się nie rusza i nie płacze, ale ma przynajmniej poczucie, że w swoim transporterze może się schować. Brysia aż tak tego nie przeżywała, a nawet pod koniec jazdy to wspinała mi się na kolana, żeby sobie przez okno patrzeć na zewnątrz.
Koty lubią też histeryzować w samochodzie bardziej, jak się zwraca na nie uwagę. Spróbuj przypiąć transporter na tylnym siedzeniu, a sama jedź z przodu, włącz delikatnie radio, nie za głośno, rozmawiaj spokojnie ze swoim Tż-tem w czasie jazdy, a na kota nie zwracaj w ogóle uwagi. Często właśnie w taki sposób kot się wycisza i nie lamentuje tak bardzo, jak widzi, że to nic nie daje. Jak to nie poskutkuje, to zostaje Ci spróbować te szelki ewentualnie.
Koty lubią też histeryzować w samochodzie bardziej, jak się zwraca na nie uwagę. Spróbuj przypiąć transporter na tylnym siedzeniu, a sama jedź z przodu, włącz delikatnie radio, nie za głośno, rozmawiaj spokojnie ze swoim Tż-tem w czasie jazdy, a na kota nie zwracaj w ogóle uwagi. Często właśnie w taki sposób kot się wycisza i nie lamentuje tak bardzo, jak widzi, że to nic nie daje. Jak to nie poskutkuje, to zostaje Ci spróbować te szelki ewentualnie.
Re: Pasy bezpieczeństwa
poszukałam trochę w necie i chyba jednak Edi będzie musiał przywyknąć szelki, prócz tego, że nie robią ze zwierzaka pocisku, nie chronią zwierzęcia
http://www.hubuform.pl/pl_bezpieczenstw ... od,70.html
http://www.hubuform.pl/pl_bezpieczenstw ... od,70.html
Re: Pasy bezpieczeństwa
Te testy wyglądają przerażająco. Aż się teraz zastanawiam, czy taki transporter Pet Cargo jest bezpieczny, bo to jednak twardy plastik i kot uderzy mocno w plastikowe drzwiczki. Czy to nie będzie też bolesne takie uderzenie np. głową? I czy taki plastik w ogóle wytrzyma?