



Zabieg i cała reszta przebiegła bez komplikacji, pierwszą dobę Gatta dostała wolne, odpoczywała i nabierała sił, po 20 godzinach oddałam jej podkarmione dzieci i od razu się do nich przytuliła i zaczęła leżeć murem. Ponieważ mleka nie było, podkarmiałam maluchy dalej. Po kilku godzinach dziewczynka przyssała się do jednego z sutków, i tak przy nim trwa, co kilkanaście godzin daję jej butelkowy zastrzyk bo Gatta ciągle nie ruszyła z mlekiem (ale tu wietrzyłam problemy jeszcze przed porodem, bo czop zaczął schodzić, a sutki były puste - zazwyczaj nabierają mleka jeszcze przed porodem). Dziewczynka jednak cierpliwie nad nią pracuje i najwyraźniej coś tam wyciąga, bo albo stoi z wagą, albo po kilkunastu godzinach traci na przykład jeden lub dwa gramiki - czyli coś je. Ja ją dokarmiam, żeby dać Gatcie oddech a jej pełny brzuszek, i po godzinie malutka zaczyna pracę od nowa. Niestety przy najgorszych cycach jak zwykle, pod pachą

Za to rudy... W ogóle nie interesuje się Gattulowym brzuchem (fakt, że mlekiem niestety to brzucho nie pachnie), traktuje ją jedynie jako poduszkę elektryczną, wydziera się jak nieprzytomny żeby mu dać jeść, ma brzuch jak beczka i ciągle by jadł (z urodzeniowych 103 mamy 142 gramy w trzy dni, i to po moim dzisiejszym buncie i głodówce, kiedy w nocy dostał jedzenie tylko raz, złamałam się bo po 5 godzinach wrzasków miał 5 gramową cofkę). Najwyraźniej nie będzie jadł inaczej niż z butelki jak na razie

No nic, dokupiłam rurkę do mojego sprzętu dojarki własnej roboty i zacznę ciągnąć Gattę z każdego cyca. Apokalipsa.
Kociaki urodziły się 25 października. Zdjęć nie ma
