Nie będę opisywała wszystkiego, bo historia jest dość dramatyczna. Proszę Was tylko, żebyście nie przestawali samodzielnie szukać i podpowiadać lekarzom, co jeszcze można zrobić, gdzie szukać, nie bali się prosić o wyniki i konsultować z kimś innym. Jeśli nie chcą wydać wyników - zabierajcie kota, razem z wynikami, które Wam się jak psu zupa należą. Toffik miał ogromne szczęście, że w dniu, w którym miał być poddany eutanazji, jeszcze jedna pani doktor zrobiła jeszcze jedno USG, i na jego podstawie "otworzyła" Toffikowe brzusio i wyjęła z niego gumkę do włosów. Miał ogromne szczęście, że należy do "fighterów", i przeżył operację (została wykonana bardzo późno, gdy był już w bardzo złym stanie, nie reagujący na bodźce, z wylewającą się nosem i pyszczkiem treścią żołądkową), której szanse na powodzenie były znikome, o czym uprzedzili nas lekarze. Ale przeżył, wybudził się, pokonał też zachłystowe zapalenie płuc, które było pokłosiem pierwotnej choroby, czyli niedrożności układu pokarmowego i wywołanego ciałem obcym ostrego zapalenia trzustki. Wczoraj odebrałam go z kliniki w Poznaniu, i przywiozłam do jego domu, żeby dochodził do zdrowia w swoich pieleszach - miał mieć inną opiekę dochodzącą na czas nieobecności swoich opiekunów, ale trzeba podawać TABLETKI


Ja jeszcze czekam na cios w postaci jakiegoś zapóźnionego pokłosia tak okropnych przeżyć i stresu. Za miesiąc, jeśli wszystko będzie dobrze, odetchnę pełną piersią. Trzymajcie więc kciuki za moje dziecko, żeby już nic złego go nie spotkało.