Dwa tygodnie temu, w naszym domu, zamieszkał Gruby. Jest brytyjczykiem, ma 5 lat a jego historia nie do końca była nam znana - najpierw był prezentem od dziewczyny. Później przeprowadził się do rodziców obdarowanego. Syn się wyprowadził, rodzice mają psy, no i jakoś się nasz chłopak przemykał z kąta w kąt, podobno głownie garażował. Obecna właścicielka usłyszała, że szukamy kota do adopcji i.. tak trafił do nas ;) W samochodzie był przegrzeczniutki i chyba bardzo zaskoczony tym naszym porwaniem. Od razu po wejściu schował się pod łóżko, spod którego nie chciał wychodzić przez 2 dni (no chyba, że na jakiś smakołyk ;D )
Przed zabraniem go do weterynarza, chciałyśmy dać mu troszkę czasu, żeby się zadomowił. Jednak już po pierwszych jego spacerach, zauważyłyśmy, że coś jest nie tak - był bardzo powolny (nawet jak na kastrata) zarzucał lekko prawym biodrem, no i dziwnie zaciągał powietrze. Decyzja - jedziemy.
Wiedziałyśmy o krwiaku na uszku (trudno go przeoczyć )ale cała reszta informacji bardzo nas zaskoczyła. Gruby oprócz świerzba


Może macie jakieś sprawdzone sposoby na podawanie tabletek? Już probowałśmy w jedzeniu, bezpośrednio do buzi, skruszone w strzykawce, jakieś tricki?
Chętnie przyjmiemy też porady dotyczące karmienia Grubego - przejrzałam oczywiście forum, jednak rada od osoby bardziej doświadczonej byłaby bardzo cenna, mimo wszystko jego sprawność i zapotrzebowanie będzie inne niż zdrowych kotów.
Generalnie jest gigantyczną pociechą - uwielbia się miziać (ah to futro wszędzie


Dajcie znać czy mieliście kiedyś doświadczenie z tak chorymi kotami - każde doświadczenie będzie cenne ;)

