Dorosłe brytyjczyki
Dorosłe brytyjczyki
Mam nadzieję że nie powtarzam tematu ale szukałam i nie znalazłam)
Więc mam pytanie co sądzicie o adopcji większego można powiedzieć dorosłego brytusia?
Wiem że każdy kot przywiązuje się do wlaściciela , miejsca ale jeśli bierzemy brytyjczyka takiego dużego to mogą wyniknąć z tego jakieś problemy? Np. kot nie zaklimatyuje się w nowym domu?
Więc mam pytanie co sądzicie o adopcji większego można powiedzieć dorosłego brytusia?
Wiem że każdy kot przywiązuje się do wlaściciela , miejsca ale jeśli bierzemy brytyjczyka takiego dużego to mogą wyniknąć z tego jakieś problemy? Np. kot nie zaklimatyuje się w nowym domu?
hmmm mamy tutaj właścicieli doświadczonych. Z doświadczenia mojej przyjaciółki która zaadoptowała Brytyjczyka 4 letniego ze schroniska mogę Ci powiedzieć że albo trafiła na taki egzemplarz albo te koty tak mają. Szybko się zaaklimatyzował po kilku dniach siedzenia pod szafą nie nękany przez nikogo po prostu wyszedł i stał się domownikiem.Trochę nieufny trochę wystraszony ale dał radę. Z każdym dniem było łatwiej później stał się bardzo towarzyski wszędzie gdzie domownicy tam i on na początku z bezpiecznej odległości czyli parapetu a później już na kolanach obserwował otoczenie. :-) Cierliwością trzeba się było wykazać i tyle
Decyzja o adopcji malego kota, jest jak decyzja o posiadaniu dziecka.
Pojawienie sie w domu malego kota to jak pojawienie sie dziecka. Maluch pojawia sie w domu z wrodzonym pakietem okreslonych cech charakteru, ale my mozemy go wychowywac, uczyc odpowiednich zachowan, tlumaczyc, ze np. drapanie fotela jest "be" a drapaka "cacy", nauczyc go, ze kapiel nie zabija, a obcinanie pazurkow to nie tragedia, uczyc go rzeczy dobrych i wybijac z glowki zle pomysly.
Decyzja o adopcji kota doroslego to jak decyzja o malzenstwie.
W domu pojawia sie osobnik nie tylko o wrodzonych cechach charakteru, ale rowniez z calym pakietem roznych "widzimisie". Ma juz ulubione zabawy i swoje nawyki, ma wlasne przyzwyczajenia.
Malego kota to my uczymy, kota doroslego to my musimy sie uczyc.
W moim doroslym zyciu adoptowalam tylko dorosle koty. Pierwszy byla, niezyjaca juz niestety , Nelly. Nelly byla kotka perska wzieta ze schroniska. Miala 5 lat kiedy z nami zamieszkala. Teraz mieszka z nami (a raczej my z nia ) Alicia. Jest z nami od 3 miesiecy, a miala 2 lata kiedy ja adoptowalismy. O ile pierwsza adopcja doroslego kota byla kwestia zrzadzenia losu, o tyle druga byla w pelni swiadoma, chcielismy adoptowac kota doroslego, ktory latwiej zniesie nasze wyjscia do pracy niz maluch.
Alicia zaaklimatyzowala sie szybko, juz po 2 dniach dom nalezal calkowicie do niej, szybko wyszla ze znalezionej po przyjezdzie kryjowki, jadla, zalatwiala sie do kuwety, opanowala fotel.
Alicia jest pieszczocha ale nie nakolankowa, lubi sie miziac, ale na swoich zasadach.
Na zasadzie prob i bledow znalazlam jej ulubione puszki (o dziwo, zupelnie inne niz te sugerowane przez hodowcow), jej ulubione zabawy. Nauczylam sie rozumiec co chce mi powiedziec. Ale to wszystko dotyczy tez malego kociaka, albo cos mu smakuje, albo nie, albo sie czyms lubi bawic, albo nie.
Alicia nie ma zadnych zlych nawykow, nie drapie mebli, niczego nie niszczy, nie mam czego jej oduczac, w tej kwestii hodowcy sprawili sie na medal. Owszem, wchodzi czasem na stol (nie w czasie posilkow oczywiscie), bo ze stolu ma widok przez balkonowe okno. Zauwazylam, ze w hodowli koty tez lazily po stole, wiec tak ja nauczono, ale jakos specjalnie mi to nie przeszkadza. Tak wiec jesli adoptuje sie doroslego kota z hodowli warto sie przyjrzec na co sie tam kotom pozwala.
Adoptujac dorosla kotke mam pewnie mniej stresow, bo o maluszka ciagle bym sie martwila, chociaz nie poweim, czasem patrzac na zdjecia na forum brakuje mi tylko ogladania Alicii w dziecinstwie.
Pojawienie sie w domu malego kota to jak pojawienie sie dziecka. Maluch pojawia sie w domu z wrodzonym pakietem okreslonych cech charakteru, ale my mozemy go wychowywac, uczyc odpowiednich zachowan, tlumaczyc, ze np. drapanie fotela jest "be" a drapaka "cacy", nauczyc go, ze kapiel nie zabija, a obcinanie pazurkow to nie tragedia, uczyc go rzeczy dobrych i wybijac z glowki zle pomysly.
Decyzja o adopcji kota doroslego to jak decyzja o malzenstwie.
W domu pojawia sie osobnik nie tylko o wrodzonych cechach charakteru, ale rowniez z calym pakietem roznych "widzimisie". Ma juz ulubione zabawy i swoje nawyki, ma wlasne przyzwyczajenia.
Malego kota to my uczymy, kota doroslego to my musimy sie uczyc.
W moim doroslym zyciu adoptowalam tylko dorosle koty. Pierwszy byla, niezyjaca juz niestety , Nelly. Nelly byla kotka perska wzieta ze schroniska. Miala 5 lat kiedy z nami zamieszkala. Teraz mieszka z nami (a raczej my z nia ) Alicia. Jest z nami od 3 miesiecy, a miala 2 lata kiedy ja adoptowalismy. O ile pierwsza adopcja doroslego kota byla kwestia zrzadzenia losu, o tyle druga byla w pelni swiadoma, chcielismy adoptowac kota doroslego, ktory latwiej zniesie nasze wyjscia do pracy niz maluch.
Alicia zaaklimatyzowala sie szybko, juz po 2 dniach dom nalezal calkowicie do niej, szybko wyszla ze znalezionej po przyjezdzie kryjowki, jadla, zalatwiala sie do kuwety, opanowala fotel.
Alicia jest pieszczocha ale nie nakolankowa, lubi sie miziac, ale na swoich zasadach.
Na zasadzie prob i bledow znalazlam jej ulubione puszki (o dziwo, zupelnie inne niz te sugerowane przez hodowcow), jej ulubione zabawy. Nauczylam sie rozumiec co chce mi powiedziec. Ale to wszystko dotyczy tez malego kociaka, albo cos mu smakuje, albo nie, albo sie czyms lubi bawic, albo nie.
Alicia nie ma zadnych zlych nawykow, nie drapie mebli, niczego nie niszczy, nie mam czego jej oduczac, w tej kwestii hodowcy sprawili sie na medal. Owszem, wchodzi czasem na stol (nie w czasie posilkow oczywiscie), bo ze stolu ma widok przez balkonowe okno. Zauwazylam, ze w hodowli koty tez lazily po stole, wiec tak ja nauczono, ale jakos specjalnie mi to nie przeszkadza. Tak wiec jesli adoptuje sie doroslego kota z hodowli warto sie przyjrzec na co sie tam kotom pozwala.
Adoptujac dorosla kotke mam pewnie mniej stresow, bo o maluszka ciagle bym sie martwila, chociaz nie poweim, czasem patrzac na zdjecia na forum brakuje mi tylko ogladania Alicii w dziecinstwie.
Witam:)
Od wczoraj jestem posiadaczką 1,5 letniej Rufiny,pięknej brytyjki:) Mała po wyskoczeniu z koszyka po przyniesieniu do domu schowała się za pralką zza której jednak dała się wyciągnąć bez walki i trochę pochodziła na niskich nóżkach po czym znalazła skrytkę za narożnym burkiem i tak się zadomowiła.W nocy chyba zapoznawała się z otoczeniem bo jak wyszłam do toalety to spotkałam ją na drodze, ale rano zastałam ją już w skrytce...Nic nie jadła ani nie piła, nie korzystała z kuwetki...może za dużo wrażeń...trochę się martwie ale zerka na mnie przez szparę więc chyba jakoś to będzie:) tak jak pisałyście wyżej zostawię ją jak zadecyduje ze chce wyjść to wyjdzie, jak nie to będziemy mieli kota widmo:)
Andzia
Od wczoraj jestem posiadaczką 1,5 letniej Rufiny,pięknej brytyjki:) Mała po wyskoczeniu z koszyka po przyniesieniu do domu schowała się za pralką zza której jednak dała się wyciągnąć bez walki i trochę pochodziła na niskich nóżkach po czym znalazła skrytkę za narożnym burkiem i tak się zadomowiła.W nocy chyba zapoznawała się z otoczeniem bo jak wyszłam do toalety to spotkałam ją na drodze, ale rano zastałam ją już w skrytce...Nic nie jadła ani nie piła, nie korzystała z kuwetki...może za dużo wrażeń...trochę się martwie ale zerka na mnie przez szparę więc chyba jakoś to będzie:) tak jak pisałyście wyżej zostawię ją jak zadecyduje ze chce wyjść to wyjdzie, jak nie to będziemy mieli kota widmo:)
Andzia
Dziękuję Ci bardzo:) moja koleżanka ( właścicielka trzech kociaków) smiała się ze mnie ze ja to bym chciała do razu żeby przychodziła na kolanka:) poprostu martwię się czy da radę nas polubić i zaufa że nic złego jej nie zrobimy:) mimo że cierpliwośc to nie moja mocna strona ale postaram się jakoś wytrzymać:)