już jakiś dobry miesiąc śledzę to forum, zdążyłam nawet się zaktywizować w niektórych wątkach, a teraz nieskromnie chcę Wam przedstawić siebie i przede wszystkim moją kochaną wymarzoną i wyczekaną kocią dziewczynkę. Zawsze marzyłam o kici, natomiast mój mąż niekoniecznie, nie chciał kłopotu, bałaganu i tego wszystkiego co wiąże się z opieką nad żywym stworzonkiem. Namawiałam, przekonywałam, zapewniałam i obiecywałam, ze kotek będzie miał zbawienny wpływ na mój zgagowaty charakter <mrgreen> ....bezskutecznie. Traf chciał, że kiedyś na wakacjach znaleźliśmy przypadkiem 2 małe, bawiące się kocięta. Mąż był tak zafascynowany, że nie chciał od nich odejść, nawet zaproponował, żebyśmy chapsneli jednego do domu, to było za granicą więc się nie zgodziłam, ale ta sytuacja pokazała mi jasno jak go podejść. Wystarczy mu pokazać słodziaka a już jest kupiony. Tak też zrobiłam, wybrałam hodowlę brytyjczyków, w której były dostępne kocięta i która była blisko naszego miejsca zamieszkania. Najpierw zaatakowałam Mężusia słodkimi zdjęciami, a potem zaordynowałam: JEDZIEMY OGLĄDAĆ! Oczywiście były sprzeciwy, po co? on się nie zgadza, ale już miękł - rób co chcesz, ja do tego ręki nie przyłożę, ale za tym poszły moje argumenty: a co Ci szkodzi, to blisko, ja chcę tylko obejrzeć, nie powiedziane, że się zdecyduję....(oczywiście ja już dawno byłam zdecydowana). No i oczywiście moje wcześniejsze obserwacje postawy męża znalazły potwierdzenie, gdy byliśmy u hodowcy. Ohom i ahom nie było końca, a że słodziutki, i taka kuleczka, a to może tego drugiego byśmy wzięli bo wiekszy (były 2 kotki). I tak też Liluszka trafiła do nas. Ma teraz 5,5 miesiąca a jest z nami od ponad miesiąca. Po przywiezieniu jej do domu okazało się, ze jest strasznym dzikuskiem, trochę jej zajęło zaklimatyzowanie się, podejrzewam, że hodowca słabo ją socjalizował jeśli w ogóle i chociaż ma dobre i sprawdzone papiery nie opiekował się kotkami jak należy. Teraz już jest odważniejsza, śmiało eksploruje mieszkanie, bawi się, jest strasznym przymilaskiem, uwielbia wszelkie gmerania wokół pyszczka bródki, uszków i czochry u podstawy ogonka. Tylko od męża zwiewa, choć już z mniejszym impetem. Śmieję się, że chociaż on zmusza ją do biegania bo ogólnie to Liuszek jest leniuszkiem i nawet bawić lubi się głównie w pozycji horyzontalnej z łapkami w górze.
Wklejam zdjęcia, choć jestem takim nieogarem komputerowym, że nie wiem czy się wyświetlą:
![Obrazek](http://images76.fotosik.pl/167/2d354c7c855eda38gen.jpg)
![Obrazek](http://images77.fotosik.pl/166/c2e5ad452fb74f45gen.jpg)
![Obrazek](http://images77.fotosik.pl/166/e6f5dff1ffcc5b81gen.jpg)
Ogólnie to fajnie mi teraz z tą moją koteczką, dni takie przyjemniejsze, futerko zawsze cieplutkie i miękkie gotowe do miziania tyle radości jak wszamie ze smakiem miseczkę i mruczy zadowolona.... Taka moja Przyjaciółka
![kotek :kotek:](./images/smilies/kotek.gif)