dorszka pisze:Odświeżę trochę temat, w każdym razie jego część "kuwetową".
Polecam gorąco kuwetę zamkniętą. Niespełna rok temu, gdy ten wątek był częściej odwiedzany, miałam jedynie kuwety otwarte, ale miot B szybko przekonał mnie, że warto jednak spróbować czegoś nowego. jak to napisała Agnieszka, zamiatanie wynoszonego żwirku robi swoje, a tu jeszcze tyle łapek pracowało. Postanowiłam też spróbować przyuczyć kocięta przed odejściem, bo wiedziałam, że np. na Bombusa czeka w domu kryta kuweta.
W moim domu stanął więc nowy mebel:
Najpierw zdjęłam górę, i postawiłam tylko dół, jak zwykłą kuwetę. Po2-3 dniach postawiłam górę, ale bez drzwiczek, tak żeby koty bez problemu znalazły wejście/wyjście. Po kolejnych 2-3 dniach wstawiłam drzwiczki, i nauka polegała na wstawianiu kociąt do środka. Wyjście znajdowały bez trudu, a po kilku próbach wydostania się, kiedy już odkryły, że poruszające się drzwiczki nie są wcale takie groźne, zaczęły same próbować wchodzić, a w pewnym momencie urządziły sobie zabawę w chowanego. Najważniejsze było wstawianie ich do środka, tak, żeby oswoić z poruszającymi się drzwiczkami.
Najtrudniej było z Clarą, bo ona, jak na starsze pokolenie przystało, gardzi takimi wynalazkami, ale gdy miałam pewność, że wie, iż w środku jest piasek i do czego w związku z tym to urządzenie służy, po prostu zabrałam tradycyjną kuwetę. Na szczęście podziałało
Teraz w domu stoją dwie kuwety, tak żeby nie było kolejek w razie potrzeby, ale naprawdę polecam zamkniętą, jest wygodna i kot tak bardzo nie wynosi z niej żwirku. Chociaż czasami coś tam się do łapek przyklei...