Trudno powiedzieć Soniu, od urodzenia bardzo słabo przybierał, pomimo przysysania się nie wypijał prawie wcale, więc bardzo szybko przeszłam na karmienie ręczne. Niestety, do smoczka przyssać się w ogóle nie chciał, więc karmiłam go strzykawką kropelka po kropelce. Zaczął nawet ładnie przybierać w pewnym momencie, ale pojawiły się też objawy neurologiczne, po nich znów spadki, miałyśmy nadzieję z wet że to jakieś niedoborowe sprawy, chociaż akurat u Krówka było to najmniej prawdopodobne - był na sztucznym, zbilansowanym, bardzo dobrym mleku. Uchwyciłyśmy się jednak tej nadziei, więc dostał duże dawki elektrolitów i wszystkiego, co nam przychodziło do głowy. Niestety, niezborność postępowała, stała się na tyle poważna, że trzeba było się pożegnać. Po prawie 4 tygodniach walki ciężko bardzo. Na pewno była to jakaś wada albo zbyt poważne niedotlenienie podczas porodu (miał takie momenty "wyłączania się" ze świata, to często pierwszy objaw padaczki), prosiłam wet o zrobienie sekcji ale miała chyba za duży natłok pracy. A ponieważ z powodu Buni miałyśmy trudną rozmowę, nie naciskałam już więcej. Uratowanie Buni było dla mnie priorytetem, a żal za nie potraktowanie moich obaw poważnie zbyt duży. Jeszcze większy żal do siebie, że sobie nie zaufałam i nie poszłam do drugiego lekarza. Na szczęście wszystko się ułożyło.
Ale Krówka oczy wpatrujące się we mnie podczas karmienia widzę cały czas