Podczytuję sobie posty na telefonie, a potem zapominam, co chciałam napisać
A przypomniało mi się, jak dziś znów popatrzyłam sobie na Wasze misiowe mordki.
Madziowa pisze:Bazyl widać bardzo Kitkę kocha (...)
Jedyne, czego jestem pewna w kwestii bazylkowych uczuć, to to, że Bazyl kocha naszą sunię Diunkę (mniej więcej tyle razy większą co i starszą od niego
)
Madziowa pisze:(...) taki ma groźny wzrok gdy ona broi
No właśnie on tak ma, nie dość że najczęściej wygląda jakby patrzył z byka (albo miał nieustającego focha, jak twierdzi TŻ), to jeszcze w ogóle wygląda bardzo poważnie na swój wiek.
Ja w zasadzie dostrzegam to tylko na zdjęciach, na żywo chyba miłość mnie zaślepia
Jednak coraz bardziej martwi mnie, że nie tylko wygląda poważnie, on też poważnie się zachowuje.
Pewnie też nie zauważyłabym tego, gdyby nie dachóweczka Kitka - ona jest znacznie bardziej aktywna, ciekawska i kontaktowa.
TŻ mówi, że Bazyl jest mega inteligentny, że już poznał co było do poznania, a teraz zwyczajnie nudzi go nasze towarzystwo
Albo, że arystokrata, którego towarzystwa nie jesteśmy godni.
W każdym razie rzeczywiście im więcej myślę, tym bardziej zaczynam się zastanawiać, czy on się nie zamyka w sobie i nie oddala od nas...
Tutaj pewnie powinnam więcej napisać... Tylko, że ja w tym "więcej" jestem świetna, a nie chciałabym nikogo zanudzać ;)
OK, postaram się streścić.
Bazyl już w hodowli zachowywał się tak, że gdybym kierowała się wyłącznie rozumem, to pewnie poszukałabym sobie innego kotka. Zresztą Pani Hodowca wcale nie ukrywała, że jest najbardziej nieufny i lękliwy z całego miotu. Nieufność nie przeszkadzała mi, sądziłam, że z czasem i tak zdobędę jego zaufanie, a jeśli chodzi o lękliwość, to raczej miałam wrażenie, że był ostrożny i lekko wycofany.
W gruncie rzeczy zachowywał się bardzo spokojnie, nawet na moich kolankach wysiedział bez problemu (w przeciwieństwie do swojego brata, który mnie podrapał). Mnie się wydał mało odważny, ale zrównoważony i to mi się w nim podobało (poza całym jego jestestwem oczywiście
). Uważałam też, że dla kociąt wizyta obcych ludzi to jednak coś nowego, więc nie oczekiwałam, że będą się zachowywały jak gdyby nigdy nic (ale jego bracia ponty tak się zachowywały
)
No dobrze, ja się tłumaczę, zamiast opisać sprawę
W domu zaaklimatyzował się bez problemów i szybko przestał się bać psa.
W stosunku do nas trzymał dystans, ale jaką radością było każde jego przełamanie. Byłam autentycznie dumna z jego postępów.
Obecnie dystansu nie ma, to co w nim lubię to to, że cierpliwie i ze zrozumieniem znosi moje napady czułości i "męczenie" go, co chyba nie jest typowe dla kotów? Mogę go wyprzytulać i wycałować kiedy chcę, a on praktycznie nigdy się nie buntuje, najczęściej jeszcze mi mruczy (na początku ledwie dał się dotknąć). Nawet na kolanach trochę poleży, kiedy sama go sobie tam położę.
Sam też czasem przyjdzie i potrafi dać znać, że naszła go potrzeba (wydaje z siebie takie charakterystyczne miauknięcie, po czym najczęściej pada jak ścięty z łapek na bok, lub na plecy odsłaniając brzuszek i nadstawiając bródkę).
Kiedyś próbował z nami spać i wchodzić mi na kolana (wydaje mi się, że naśladując zachowania Kitki), ale nie spodobało mu się niestety
Tego spania najbardziej żałuję ;)
Kiedyś też chodził za nami po całym domu, teraz co prawda też, ale znacznie rzadziej.
To wszystko to jednak nie problem, tylko kot po prostu.
To co mnie martwi to to, że jest mało aktywny, że kiedy się bawi, to szybko daje spokój i woli leżeć obserwując jak bawią się inni.
Jedynie za czerwoną laserową kropką potrafi biegać do upadłego, inne zabawy (w tym berek z Kitką) szybko go nudzą.
No i to jego mniejsze zainteresowanie otoczeniem.
Normalnie zachowuje się jak Bonifacy a nie 8-miesięczny kocurek
Nigdy wcześniej nie miałam kotów, z brytkami w ogóle nie miałam do czynienia, chętnie bym poczytała co o tym sądzicie Wy, które znacie je dużo dłużej.
Z góry Wam dziękuję.
Agnieszka