Jestem! I dziękuję za pamięć
Kurczaki, rok mnie nie było
Już nic nie powiem na temat upływającego czasu, bo to banalne.
Zdjęcia będą, ale przyznam, że trudno było mi wybrać. Już dawno jakość przeszła w ilość, mam ich setki w telefonie i niewiele takich, które jest sens pokazywać.
W sierpniu minęło 8 lat, odkąd jest ze mną Kitka i Bazylek, kawał czasu, już całkiem nie pamiętam życia bez nich
Tydzień temu minęło też 20 miesięcy odkąd nie ma Puszka, brak Diunki odliczam już w latach (w lutym minęły 3)
W każdym razie Kitka i Bazylek mają się dobrze, zdrówko i dobre humory dopisują, a z okazji urodzin życzę sobie, żeby tak było niezmiennie.
A wiecie, że minęło już 5 lat, odkąd Kitka ma padaczkę i jest na psychotropach? Ale jest dobrze, jedyne zmartwienie, jakie w związku z tym miewam, to okresowe braki leków
Dwukrotnie przeżywałam horror, najpierw na kilka miesięcy wycofano weterynaryjny fenobarbital, a jak już sobie poradziłam z ludzkim (dostaje 6/10 malutkiej tabletki... wyobraźcie sobie jej dzielenie), to i jego zabrakło na prawie 4 miesiące. Z ludzkim było o tyle lepiej, że teoretycznie jest dostępny w wielu aptekach, a że w porę się zorientowałam, to dzięki Pani Doktor, która wypisała mi kilka recept, mogłam objechać apteki w promieniu 50km i zrobić mały zapasik. Ale mam nadzieję, że nic takiego więcej się nie powtórzy.
To teraz główni bohaterowie zamieszania
Zacznijmy od damy.
Kitunia uwodzicielka
01.jpg
Kitunia opala brzuszek
02.jpg
Kitunia na wysokościach (suszy skarpetki)
03.jpg
Kitunia w całej okazałości
04.jpg