Luna - Inspiracja Leśne Ranczo *PL
- Mago
- Super Admin
- Posty: 4597
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:28
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Warszawa
- Kontakt:
Luna - Inspiracja Leśne Ranczo *PL
Wysłany: Czw 12:26, 21 Lut 2008
Witam.
Chciałam przedstawić Wam swoją liliową, puchatą przyjaciółkę Inspirację w domu nazywaną Luna.
Kicia pochodzi z hodowli Leśne Ranczo*PL i przybyła do mnie w listopadzie zeszłego roku zgodnie z „przykazaniami” dobrego hodowcy czyli po ukończeniu 13 tygodnia życia.
Od pierwszych dni w nowym domu poczynała sobie dość dziarsko z lekką domieszką nieśmiałości, wchodząc absolutnie w każdą dziurę i na każdą półkę na którą tylko dało się wejść. Bogu dziękować po jakimś czasie chęć na te wspinaczki jej minęła, zwłaszcza, że zgrabnością i zręcznością podczas tych wycieczek nie grzeszyła i trzeba było asekurować jej wyczyny.
Lunka od samego początku bardzo ładnie jadła zarówno chrupki jak i mokre, piła wodę no i rosła .
W dniu w którym ją odbierałam ważyła 1,5kg. Przez kolejne 2 miesiące przybrała na wadze 1,0kg. Niestety w styczniu kicia zaczęła wybrzydzać. Ulubione potrawy do których dosłownie biegła poszły w kąt i choć dogadzałam jak tylko można jadła zdecydowanie mniej chętnie i tak jest po dzień dzisiejszy...
Teraz prawie 7 miesięczna Luna waży 3,05kg.
Moja kicia strasznie mnie rozczula. Chodzi za mną krok w krok po domu. Nie lubi zostawać sama w pokoju. Zdarza się i tak, że wychodzę dosłownie „na moment” z pokoju w którym śpi żeby zrobić sobie np. herbatę a po paru sekundach w kuchni zjawia się Lunka, absolutnie zaspana, ledwo widząca na oczy.
Jestem farciarą bo kicia lubi siedzieć na kolanach , cudownie mruczy i często gada do domowników. Przyznaję bez bicia, że budzik stracił swoją pozycję w domu... kicia budzi punktualnie i jak miło... no i nie sposób jej wyłączyć , choć wciąż próbuję.
Gdyby ktoś jakieś 1,5 roku temu zapytał mnie czy chcę mieć kota w domu odpowiedziałabym, że nie. Byłam zdeklarowaną psiarą.
Najpierw „zakochałam się” w kotce rasy europejskiej mojej przyjaciółki... któregoś dnia wpadłyśmy na pomysł odwiedzenia wystawy kotów rasowych... zobaczyłam brytki i koniec... przepadłam.
Ależ się rozpisałam... zupełnie jak nie ja... ale o kotach, a zwłaszcza moim to ja mogę gadać bez przerwy .
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Szczególne podziękowania kieruję do Pani Doroty :-).
Pani strona internetowa jest, była i będzie dla mnie kopalnią wiedzy.
Witam.
Chciałam przedstawić Wam swoją liliową, puchatą przyjaciółkę Inspirację w domu nazywaną Luna.
Kicia pochodzi z hodowli Leśne Ranczo*PL i przybyła do mnie w listopadzie zeszłego roku zgodnie z „przykazaniami” dobrego hodowcy czyli po ukończeniu 13 tygodnia życia.
Od pierwszych dni w nowym domu poczynała sobie dość dziarsko z lekką domieszką nieśmiałości, wchodząc absolutnie w każdą dziurę i na każdą półkę na którą tylko dało się wejść. Bogu dziękować po jakimś czasie chęć na te wspinaczki jej minęła, zwłaszcza, że zgrabnością i zręcznością podczas tych wycieczek nie grzeszyła i trzeba było asekurować jej wyczyny.
Lunka od samego początku bardzo ładnie jadła zarówno chrupki jak i mokre, piła wodę no i rosła .
W dniu w którym ją odbierałam ważyła 1,5kg. Przez kolejne 2 miesiące przybrała na wadze 1,0kg. Niestety w styczniu kicia zaczęła wybrzydzać. Ulubione potrawy do których dosłownie biegła poszły w kąt i choć dogadzałam jak tylko można jadła zdecydowanie mniej chętnie i tak jest po dzień dzisiejszy...
Teraz prawie 7 miesięczna Luna waży 3,05kg.
Moja kicia strasznie mnie rozczula. Chodzi za mną krok w krok po domu. Nie lubi zostawać sama w pokoju. Zdarza się i tak, że wychodzę dosłownie „na moment” z pokoju w którym śpi żeby zrobić sobie np. herbatę a po paru sekundach w kuchni zjawia się Lunka, absolutnie zaspana, ledwo widząca na oczy.
Jestem farciarą bo kicia lubi siedzieć na kolanach , cudownie mruczy i często gada do domowników. Przyznaję bez bicia, że budzik stracił swoją pozycję w domu... kicia budzi punktualnie i jak miło... no i nie sposób jej wyłączyć , choć wciąż próbuję.
Gdyby ktoś jakieś 1,5 roku temu zapytał mnie czy chcę mieć kota w domu odpowiedziałabym, że nie. Byłam zdeklarowaną psiarą.
Najpierw „zakochałam się” w kotce rasy europejskiej mojej przyjaciółki... któregoś dnia wpadłyśmy na pomysł odwiedzenia wystawy kotów rasowych... zobaczyłam brytki i koniec... przepadłam.
Ależ się rozpisałam... zupełnie jak nie ja... ale o kotach, a zwłaszcza moim to ja mogę gadać bez przerwy .
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Szczególne podziękowania kieruję do Pani Doroty :-).
Pani strona internetowa jest, była i będzie dla mnie kopalnią wiedzy.
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Witam serdecznie,
To jest właśnie to, co mnie, zagorzałą psiarę (koty są beznadziejne, fałszywe i głupie przecież, kota to ja NIGDY W ŻYCIU), tak bardzo roztkliwia. Moja miłość do psów jest nadal wielka, ale to ciche oddanie całkowicie mnie zawojowało. No i w ten sposób miejsce na trzeciego kotka w domu już przygotowane :-) A zapewniam Cię, jak one obie tak się przyczołgają, teraz jeszcze Clara z tym swoim brzuchem, który nie bardzo wie jak potem ułożyć, więc każda zmiana miejsca to podwójne poświęcenie, to ja już całkowicie się rozczulam.Mago pisze:Moja kicia strasznie mnie rozczula. Chodzi za mną krok w krok po domu. Nie lubi zostawać sama w pokoju. Zdarza się i tak, że wychodzę dosłownie „na moment” z pokoju w którym śpi żeby zrobić sobie np. herbatę a po paru sekundach w kuchni zjawia się Lunka, absolutnie zaspana, ledwo widząca na oczy.
-
- Hodowca
- Posty: 176
- Rejestracja: 23 lis 2008, 22:07
-
- Hodowca
- Posty: 176
- Rejestracja: 23 lis 2008, 22:07
Przeglądając wczoraj fotki Luny znalazłam jeszcze kilka z pierwszych dni w domu i skojarzyłam, że chyba tylko moja kocia pociecha ganiała przez pierwsze 2 dni z dzwoneczkiem u szyi.
Znikała mi z oczu w tempie tak błyskawicznym i tak nagle się pojawiała, że nie mogłam tego ogarnąć i podjęłam decyzję o zakupie obroży z dzwoneczkiem, żeby wiedzieć gdzie maluch w danej chwili jest. Obie wytrwałyśmy z dzwoneczkiem równo 2 dni. Lunka była niezadowolona z "bombki" u szyi a mi pękała głowa od ciągłego dzwonienia dzwoneczka :-).
Czy ktoś z Was skusił się kiedyś na takie "oznaczenie" kotka?
Znikała mi z oczu w tempie tak błyskawicznym i tak nagle się pojawiała, że nie mogłam tego ogarnąć i podjęłam decyzję o zakupie obroży z dzwoneczkiem, żeby wiedzieć gdzie maluch w danej chwili jest. Obie wytrwałyśmy z dzwoneczkiem równo 2 dni. Lunka była niezadowolona z "bombki" u szyi a mi pękała głowa od ciągłego dzwonienia dzwoneczka :-).
Czy ktoś z Was skusił się kiedyś na takie "oznaczenie" kotka?
AgA pisze:Ojj ale sobie zafundowałaś tortury Ja nie musiałam takich metod stosować bo mój Gaspar poza drobnymi incydentami raczej na początku trzymał się w jednym pokoju - innych się bał. Dzwoneczek to by się teraz przydał
- Mago
- Super Admin
- Posty: 4597
- Rejestracja: 23 lis 2008, 20:28
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Warszawa
- Kontakt:
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Dzwoneczek stosowała jedna z moich znajomych, to bardzo dobry sposób na kontrolowanie miejsca pobytu takich rozrabiaczy!Mago pisze:Przeglądając wczoraj fotki Luny znalazłam jeszcze kilka z pierwszych dni w domu i skojarzyłam, że chyba tylko moja kocia pociecha ganiała przez pierwsze 2 dni z dzwoneczkiem u szyi.
-
- Hodowca
- Posty: 176
- Rejestracja: 23 lis 2008, 22:07
DjDario pisze:Luna jest kochana, wielkie i serdeczne głaski dla niej i pozdrowienia dla Ciebie :-)
pantera pisze:Śliczna liliowa panienka :-) Mago gratuluje wyboru kociej przyjaciółki !
Miziaki dla Luny i pozdrowienia dla Pańci !
Gonab pisze:Ślicznie się uśmiecha....można tak godzinami patrzeć na te nasze koty i zawsze nas czymś nowym zaskoczą....są kochane :-) :-) :-)
_________________________________________