
Zaczęłam nieśmiało myśleć o wzięciu pod opiekę większego, żyjącego dłużej zwierzaka, niźli gerbile, czy koszatniczki już jakiś czas temu. Były to jednak rozmyślania nieśmiałe dość, nie miałam zresztą przez dłuższy czas warunków lokalowych umożliwiających adopcję psa lub kota. Plany zaczęły nabierać pierwszych realnych kształtów dopiero kiedy pojawiły się przesłanki co do tego, że zamieszkam wreszcie nie w wynajmowanym lokum, ale we własnym. Był etap pierwszego czytania o rasach i ich charakterystyce.
Niemniej nawet wtenczas daleko było do jakiekolwiek faktycznej realizacji. W międzyczasie poznałam ubiegłej jesieni Arka, osłuchałam się na temat brytków, zaczęłam zwiedzać stronę Agilisowa, a później również forum. W końcu pojawiłam się fizycznie w progach Agilisowa mając okazję poznać pierw Clarę (bo na jej terytorium nocowałam), a potem i resztę kociego towarzystwa. Pozbyłam się wówczas wielu mylnych przekonań, zbudowanych wokół mitów. Co więcej zaczęłam robić porządny koci research, sporo czytać, gromadząc wiedzę, zamęczać pytaniami Arka, a i czasem, jak mi starczyło odwagi, to i jego mamę (dziękuję za ogromną cierpliwość i gościnę!).
Po zakończeniu procesu przeprowadzki, napatrzeniu się (namizaniu również) na kocięta z miotu N, zebraniu podstawowej wiedzy zaczęłam szukać kota dla siebie. Postanowiłam, że kotowate będzie albo Agilisowe albo Interwencyjne. Udało mi się nawet zgromadzić kwotę, co dla studentki pracującej ino dorywczo jest nie lada wyczynem, hehe:D Niestety (albo i stety patrząc z inszej perspektywy ;) ) wszystkie Nki znalazły nowe domki. Pomyślałam, że poczekam na młode po Negrze, bo jak kot, to wyłącznie ciemny. Jednak wyszło inaczej. Gdzieś po drodze, dzięki niezaprzeczalnej przydatności social mediów w tych kwestiach, dostałam od koleżanki link do Ekostraży. Wpłaciło się tam jakiś datek, obserwowało ogłoszenia, udostępniało etc. Od pewnego momentu sprawy potoczyły się już innym torem. Pojawiło się ogłoszenie o Zenonku. Takie to było małe, czarniawe, o kosmicznym imieniu nie wspominając. Urzekło. Zaczęły się pierwsze ostrożne maile, olbrzymia ilość pytań na szczęście cierpliwość ze strony Ekostraży była wielka. Później nawiązałam kontakt z opiekującą się Zenonem w ramach DT dziewczyną. Umówiłyśmy się na za jakiś czas, co bym mogła małego zobaczyć. Do spotkania kociątko z ciemniawego przeistoczyło się w czarno-dymnego lekkiego pręgusa, zaś Ola okazała się fantastyczną osobą. Z kolorystyką wyszło jak ze wszystkimi moimi myszatymi, ubarwienie rzecz poboczna, gdy się człek zakocha. Przepadłam na widok tego pyszczka. Miało toto diabła w oczach. Taki mały brzydalek z włochatymi uszami, sterczącym komicznie, we wszystkie strony, futrem, pręgo-cętkami i czarnym noskiem.
Rozpoczął się etap zakupów, nerwowego wyczekiwania. Obiecałam sobie wtedy, że na forum się zarejestruję dopiero jak mały będzie u mnie. Tak też zrobiłam

Od 9.07 jestem przeszczęśliwą opiekunką Zenona. To mój pierwszy w życiu kot.
Zenonek urodził się w nocy z 1 na 2 maja 2012 roku. Ma w tej chwili 10 tygodni i jeden dzień

Tak wyglądałem jak byłem kilkutygodniowy:
"No weź mnie do siebie, weź!"

A tak wyglądam teraz:
Z tego lepszego profilu mnie fotografuj kobieto!

Przestałabyś klikać w tą klawiaturę i pobawiła się ze mną... Inaczej wiesz co zrobię...

A tak śpię o!

Oj, rozpisałam się potężnie. Pierwszy post i od razu taki spam, wybaczcie. Radość mnie poniosła <mrgreen>