Sonia to chyba geny. Nori na początku nie chciała u nas jeść suchego wcale, tylko mokre i to co upolowała w tzw międzyczasie z naszego jedzenia. Do dzisiaj mam asystę przy jedzeniu jajecznicy, bo Nori musi wylizać talerz, Tali też chętnie. Do tego kupuje sobie w Lidlu taki fastfood krewetki na raz w sosie koktajlowym albo curry. No czekają aż skończę i próbują dostać się do pudełka...
Masełko super, oczywiście. Strach kawę robić, bo na dźwięk włączania czajnika panny się meldują w kuchni. Poza tym od kiedy jedzą dużo mokrego, to strach się kierować w stronę kuchni, co wstanę z kanapy biegiem lecą do kuchni
Dynastia pisze: ↑06 kwie 2022, 21:59
Może nie powinienem… ale czym Ty się odżywiasz?
To skomplikowane
Wcześniej gotowym byle czym i trochę własnych wyczynów, ale ostatnie 5 miesięcy obaj mieszkamy u mojej mamy i jest normalne domowe jedzenie. I też nie je.
Anka pisze: ↑06 kwie 2022, 22:38
Sonia to chyba geny ... strach się kierować w stronę kuchni, co wstanę z kanapy biegiem lecą do kuchni
To obowiązkowo Tatuś miał w genach kuchnię zapisaną, to Tobinek choćby nie wiem jak był najedzony, choćby dopiero od miski odszedł, choćby spał kamiennym snem, to jak tylko pójdę do kuchni, to ten jak cień już w niej też jest. Czasem zaspany, ledwo na oczy widzi, ale co tam, do kuchni musi iść. On w żebraniu przebija chyba wszystkich, stąd ma ksywę Rumun
Tak a propos zjadania po kocie
Odrobaczony , szczepiony , niewychodzący - stwarza mniejsze zagrożenie niż dojadanie kanapki po przedszkolaku
tak zawsze mówiła nasza pani doktor lekarz rodzinny weterynarz jak brałam tabletkę dla kota , a ona pytała kiedy odrobaczałam Tosie